Wegańskie i Cruelty Free SelfCare Sunday czyli duńskie luksusowe naturalne kosmetyki od Ecooking…
Dziś chciałabym Wam przedstawić luksusowe kosmetyki z małej manufaktury w Danii. ECOOKING, bo o tej marce mowa – to odkrycie, którego dokonaliśmy przy okazji subskrybcji pudełek od LookFantastic.
Marka powstała w kuchni założycielki w 2015 po tym jak straciła dużo na wadze w bardzo krótkim okresie czasu, przeszła spory kryzys co pociągnęło za sobą duże zmiany w jakości jej skóry. Wcześniej pracowała w laboratorium i dzięki temu jej wiedza dotyczącą składników aktywnych była dość spora. Postanowiła przełożyć swoją wiedzę i ze znanych składników stworzyła pierwsze 7 kosmetyków na własny użytek. Z czasem zaczęła je robić dla znajomych i przyjaciół biorąc na cel konkretne problemy z ich skórą.
Kosmetyki Tiny Søgaard zawierają w sobie praktycznie wyłącznie organiczne i naturalne składniki, nie maja podziału na grupy wiekowe – są prostą odpowiedzią na poszczególne problemy. Nawet SLS czy parabeny pojawiające się w niektórych produktach są pochodzenia organicznego.
To co dodatkowo podoba mi się w filozofii marki to fakt, że wszystko nadal wytwarzane i pakowane jest ręcznie, opakowania są biodegradowalne. I choć powstają w warunkach dalekich od fabryk wielkich brandów to z powodzeniem stają w szranki z tak luksusowymi markami jak np. Aesop. Za to ich ceny są zdecydowanie bardziej przyjazne.
Oto produkt od którego wszystko się zaczęło – Ecooking – Overnight Foot Cream – krem do stóp na noc.
To prawdziwie „magiczny” kosmetyk. U mojego męża miłość od pierwszego wejrzenia tak silna, że przez dobrą chwilę zamawiał od nich co tylko wpadło mu w ręce – stąd tak dużo produktów do zrecenzowania. (PS. zanim wzięłam się za recenzowanie wszystkie omawiane tu specyfiki są w naszych skromnych progach już ok 4-5 miesięcy!). Dodam tylko, że to jeszcze nie wszystko co mamy w naszych, a właściwie jego zbiorach – gdyż kosmetyków z nowej linii męskiej jeszcze nie miał okazji testować.
To co uważam za absolutnie największą zaletę tego kremu jest fakt, że absolutnie nie jest tłusty. Pozostawia przyjemne lekko chłodne wrażenie na stopach gdyż w składzie ma menthol i olejek z eukaliptusa. Cudownie nawilża i odświeża stopy. Doskonale radzi sobie z wszelkimi suchymi skórkami i wchłania się w kilka chwil – zero tłustych plam na pościeli. Jednocześnie stanowi doskonałą maskę na dłonie więc nie ma sensu ich myć po nałożeniu na stopy.
Wśród organicznych składników znajdziecie: olej z nasion sezamu, naturalny panthenol czyli witaminę B5, 15% stężenie mocznika, który zatrzymuje wodę i nawilża stopy, a także kwas mlekowy czyli kwas AHA, który złuszcza martwe komórki skóry i wspomaga produkcję kolagenu w skórze.
Absolutnie genialny produkt – polecam z czystym sumieniem. Ten w słoiczku był wcale nie taką małą miniaturą w boxie, a ta sporych rozmiarów 100ml buteleczka to standardowe pełnowymiarowe opakowanie.
Od czasu pierwszego użycia mój maż próbował już 2 kremów z Galilu, Le Cuvent des Minimis i czegoś jeszcze – koniec końców zawsze wraca do tego – nie znalazł lepszego.
Ecooking Lip Balm – naturalny balsam do ust – bezzapachowy, bardzo przyjemny i choć się zjada jak każdy tego typu produkt, to jego działanie jest bardzo długie.
Skład to znów w 100% naturalne , organiczne składniki takie jak olejek arganowy, olej z oliwek, naturalny wosk pszczeli oraz masło shea. Ostatnim i dodatkiem jest Witamina E zwana witaminą młodości.
Super produkt i jeśli tylko nie przeszkadza Wam forma aplikacji (ja jednak chyba wolę szminko-podobne gadżety) to jest naprawdę świetny i znacznie lepszy od kultowych EOS’ów.
Ecooking Multi Balm – jak sama nazwa wskazuje to produkt wielofunkcyjny. Jeśli masz problem z pękającymi kącikami ust, przesuszona skórą na łokciach czy gdziekolwiek łącznie z twarzą! to nic lepszego nie znajdziesz.
Ostrzeżenie – jeśli myślisz, że wazelina jest tłusta to jeszcze nie poznałeś tego produktu. Jest jakby wazeliną o lekko lejącej konsystencji. Absolutnie „przebogaty” .
Wszelkie pęknięcia skóry to dla niego bułka z masłem shea, olejkiem z ostu oraz dodatkiem witaminy E.
W kwestii kremu do stóp – jeśli potrzebujesz natychmiastowej pomocy czytaj reanimacji już po 1 nocy – to smaruj, zakładaj skarpetki i leć spać – rano czeka Cię wprost cudowna niespodzianka.
To cud produkt z kategorii SOS.
Ecooking Lip Scrub – Cukrowy peeling do ust – zawiera w sobie cukier trzcinowy, miazgę z pestek moreli, organiczne masło shea i witaminę E. Jest w pełni jadalny i super słodziutki. Dużo przyjemniejszy w aplikacji niż ten od Jeffree’go Star’a. Mega przyjemny produkt, który w połączeniu z opisywanym już balsamem do ust stanowi duet idealny.
Ecooking Face Scrub – Peeling do twarzy. Zalecane stosowanie 1-3 razy w tygodniu zatem już samo to powinno nam powiedzieć, że jest relatywnie delikatny pod warunkiem oczywiście, że omijasz delikatną skórę wokół oczu.
W składzie znajdziecie bardzo drobno zmielone nasiona migdałów, które bez problemów pozbędą się martwych komórek i nieczystości. Wspomaga oczyszczanie porów. Nasiona zatopione są w oleju migdałowym i słonecznikowym. Nakłada się go na wilgotną skórę twarzy – trochę jak masełko do demakijażu. Jest praktycznie bezzapachowy – naprawdę przyjemny. Potem zmywamy ciepłą wodą za pomocą ściereczki. Bardzo przyjemny produkt. Ja osobiście wolę peelingi enzymatyczne, ale jeśli ktoś jest fanem peelingów mechanicznych to delikatniejszego chyba nie znajdzie.
Ecooking Peeling Mask – doskonała maska z kwasami o absolutnie koszmarnym zapachu. To coś jak połączenie kleju do tapet i właściwie nie wiem czego – paskudztwo zapachowe.
Działa silnie i niesamowicie – przy wrażliwej skórze nie polecam nakładać na dłużej niż 5-7 min – maksymalny zalecany czas to ok. 12 min. Po ok 2 minutach następuje dość mocne pieczenie, potem skóra robi się autentycznie czerwona – ale tak jak na opakowaniu napisano – znaczy, że działa. Obowiązkowo po zdjęciu maski należy nałożyć krem nawilżający, wg mojej opinii najlepiej jeszcze maskę nawilżającą. Pieczenie i rumień znika po kilkunastu minutach, ale do przyjemności nakładanie tego kosmetyku nie zaliczę choć efekt, jest jak po całkiem długiej i kosztownej wizycie u kosmetyczki.
W składzie znajdziecie alfa hydrokwasy czyli kwasy AHA w tym mlekowy, salicylowy i glikolowy. Wyciągi z naturalnych roślin oraz witaminę E jako silny przeciwutleniacz.
Rzeczywiście skóra jest napięta, gładsza i daje przyjemny efekt glow, ale nie wiem czy zdecyduję się na pełnowymiarowe opakowanie – ten zapach jest trudny do przeżycia.
Ecooking Moisturizing Mask – tu dla odmiany bardzo przyjemna ultra lekko cytrusowo pachnąca maska nawilżająca.
Bardzo bardzo przyjemny produkt i jeśli zdecydujecie się na tę poprzednią peelingującą to nie polecam się do niej zabierać bez tej maski na podorędziu.
Wszystkie składniki są oczywiście pochodzenia organicznego, a wśród nich znajdziecie:
- wodę z ogórka
- aloes
- olej mandarynkowy
- olej migdałowy
- olej sezamowy
- kwas hialuronowy
- glicerynę
Można ją w formie SOS nałożyć grubszą warstwą na ok 10min, albo po prostu nasmarować buzię na noc. Ja jestem fanką rozwiązania 2 w 1 – nie tylko w przypadku tej maski. Nakładam najpierw grubszą warstwę, po ok 10-15 min ścieram nadmiar, a z resztą pozostałą na buzi kładę się spać.
Ecooking Night Cream – krem na noc odżywczo – nawilżający z efektem antiaging.
To niesamowity produkt – można go nawet śmiało określić botoxem w kremie. Zawdzięcza to swoim składnikom w tym Argileninie, która jest właśnie takim organicznym odpowiednikiem botoxu oraz związkowi 6 peptydów, aminokwasów, które w naturalny sposób rozluźniają mięśnie twarzy i „prostują” zmarszczki.
Początkowo konsystencja wydaje się być ultra bogata i bardzo gęsta, ale praktycznie natychmiastowo krem się wchłania pozostawiając bardzo przyjemne wrażenie nawilżenia i ukojenia. Nie zapycha – jest szansa, że stanie się jednym z moich ulubieńców na noc.
Występuje w wersji zapachowej – delikatnie ziołowo-cytrusowej – absolutnie nienachalnej oraz w wersji bezzapachowej.
Mnie się spodobał.
Ecooking Salt – Bardzo wysoko zmineralizowana sól. Jak widzicie u nas już na wykończeniu. Ultra uniwersalny produkt, bezzapachowy. Doskonale sprawdzała się jako sól do kąpieli choć zawarte w niej suszone i zmielone wodorosty z duńskich fiordów sprawiały, że woda miała lekko szarawy „brudny” odcień.
W połączeniu z opisanym już wcześniej Multi-balmem staje się w zależności od potrzeb doskonałym peelingiem do stóp, dłoni i całego ciała.
Niestety chwilowo nigdzie nawet na stronie producenta nie jest dostępna. W Polsce produkty marki najłatwiej dostać w Douglas’ie.
Ecooking Tonic & Face Mist – to jeden z ulubionych toników mojego męża – na zapas kupił sobie już 2 kolejne.
Jest mega przyjemny i bardzo nawilżający. Zawiera w sobie zarówno aloes jak i ogórka. Skóra po nim jest rzeczywiście lekko ściągnięta, ale taki wg opisu producenta jest też jego cel. Natomiast nakładając na skórę dowolny produkt zaczynajac od serum na kremie kończąc uczucie natychmiastowo znika.
Tu akurat zamieściłam link do wersji bezpachowej, ale mój mąż używa tego z delikatną nutą zapachową w której chyba właśnie ogórek i aloes grają pierwsze skrzypce.
Sama użyłam go kilkukrotnie i absolutnie nie ma się do czego przyczepić – bardzo przyjemny kosmetyk.
Ecooking Roll-on Deo – Dezodorant bez aluminium, który jest ultra delikatny i można spokojnie używać go również po goleniu delikatnej skóry pod pachami.
Pachnie bardzo delikatnie cytrusami z domieszką fiołka i białego pieprzu. Występuje zresztą w wersji bezzapachowej. Absolutnie nie znajduje w nim nic do czego mogłabym się przyczepić – bardzo dobry dezodorant w kulce – radzi sobie z tym z czym powinien.
Ecooking Hand Soap. Powiem szczerze, że zdziwił mnie fakt, że to mydło do rąk zbiera tak mieszane recenzje. Ja jestem wśród tej połowy, która jest z niego bardzo zadowolona. Jeszcze bardziej dlatego, że w tej chwili to 500ml opakowanie jest w Douglas’ie w promocji za niespełna 20pln.
Nie wysusza skóry dłoni co jest wyjątkowo ważne w obecnej sytuacji, gdy nasze dłonie muszą się zmierzyć zarówno z częstszym myciem jak i całą armią żeli i płynów antybakteryjnych.
Przyjemnie pachnie mieszanką pomarańczy, lawendy i róży. Dobrze się pieni i starcza na całkiem długi czas.
Ecooking Shower Gel – żel pod prysznic z tej samej linii zapachowej co mydło do rąk, choć dla mnie nuta cytrusowa jest tu dużo intensywniejsza.
Bardzo wydajny i przyjemny produkt. To nie ta sama forma przyjemności, którą daje ostatnio opisywany tu przeze mnie Molton Brown. A jednak bardzo przyzwoity kosmetyk. Skóra nie jest po nim ściągnięta ani przesuszona. Właśnie go wykańczamy. Mając do wyboru produkty Jo Malone London, ESPA czy Molton Brown nie będziemy za nim tęsknić, ale też w żadnym stopniu nie żałujemy zakupu.
Ostatni opisywany dziś produkt, jest tak naprawdę najsłabszym kosmetykiem marki z jakim mieliśmy okazję dłużej się poznawać. I niestety jest to wpadka – szczęśliwie jak na razie jedyna.
Co najbardziej dziwi w tym fakcie to doskonała jakość zarówno Multi Balmu jak i pierwszej naszej miłości czyli kremu do stóp.
Jest tłusty, ale wcale rewelacyjnie nie nawilża, żeby nie powiedzieć, że pomimo filmu, którym pokryte są dłonie po aplikacji, nadal ma się wrażenie jakby były przesuszone i praktycznie w ogóle nie nawilżone.
Na bank już do niego nie wrócimy.
Podsumowując
Jeśli jesteście wielkimi fanami kosmetyków Cruelty Free, Wegańskich, bezzapachowych, organicznych i luksusowych, a Aesop nie jest w zasięgu Waszego portfela to myślę, ze nic lepszego nie znajdziecie.
Ja jeszcze chyba nie dorosłam do tego typu produktów w sensie, że nie jest to dla mnie najważniejsza cecha używanych przeze mnie produktów. Traktuję kwestię kosmetyków wegańskich i Cruelty Free jako wartość dodaną. Jeśli nie zależy mi konkretnie na danym kosmetyku i mam wybrać z dwóch podobnych to wybieram właśnie takie, ale nie jest to my top of the list wymaganie do spełnienia.
Bardzo się cieszę, ze dane mi było poznać tę markę i sądzę, że do wielu tych kosmetyków z radością będę wracać.
Mam nadzieję, że znajdziecie wśród tych moich odkryć coś dla siebie.
Cudownej selfcare’owej niedzieli
Do następnego
Patrycja