-
Brak pośpiechu czyli pierwsza zasada #SelfCareSunday i mój subiektywny ranking kosmetyków do mycia twarzy…
Znów witam Was w moim niedzielnym cyklu. Najważniejszym punktem #SelfCareSunday jest brak pośpiechu. W ten weekend mamy zmianę czasu na zimowy zatem idealnie się składa. Nie wiem do której grupy się zaliczasz, ale ja jestem team sowa, a Ty? – team skowronek?! Już od dawna twierdzę, że dzień nie powinien się zaczynać przed 10:00 i to niezależnie od tego o której się położę. Za wyspaną uważam się nawet po 4-5h snu pod warunkiem pobudki najwcześniej o 10:00 w odróżnieniu od wczesnego położenia się spać na 8h, ale wstawania w okolicach 7:00. Ja wiem, że to łatwo powiedzieć – praca, szkoła, dzieciaki – więc niedziela jest idealna. To jest ten moment kiedy śpię…
-
Codzienna pielęgnacja po szwedzku czyli Foreo
Przez wiele lat cieszyłam się bardzo dobrą cerą, nie malowałam się, nie używałam kremów, maseczek, a słowa serum czy tonik nie występowały w moim słowniku. Zaś zwykła woda – tak wiem straszne – w zupełności wystarczała mi do mycia twarzy. Z czasem jednak moja skóra zaczęła domagać się więcej atencji i chcąc nie chcąc zaczęłam zgłębiać meandry sztuki pielęgnacji. Moją pierwszą szczoteczką do mycia był Clarisonic (bardzo sensowny cenowo), ale dość szybko okazał się on zbyt mocny do mojego typu cery, zostawiał duże zaczerwienienia i oddałam go mężowi, który z oczywistych powodów ma grubszą skórę na twarzy z tendencją do przetłuszczania. Po wymianie nakładki służy mi jako urządzenie do peelingu…