Pielęgnacja

Codzienna pielęgnacja po szwedzku czyli Foreo

  Przez wiele lat cieszyłam się bardzo dobrą cerą, nie malowałam się, nie używałam kremów, maseczek, a słowa serum czy tonik nie występowały w moim słowniku. Zaś zwykła woda – tak wiem straszne – w zupełności wystarczała mi do mycia twarzy. 

Z czasem jednak moja skóra zaczęła domagać się więcej atencji i chcąc nie chcąc zaczęłam zgłębiać meandry sztuki pielęgnacji.

Moją pierwszą szczoteczką do mycia był Clarisonic (bardzo sensowny cenowo), ale dość szybko okazał się on zbyt mocny do mojego typu cery, zostawiał duże zaczerwienienia i oddałam go mężowi, który z oczywistych powodów ma grubszą skórę na twarzy z tendencją do przetłuszczania. Po wymianie nakładki służy mi jako urządzenie do peelingu całego ciała.

Kolejnym produktem była VisaPure Advanced Philips – byłam z niej przez długi czas zadowolona, a jej dodatkowe końcówki – do masażu oraz zmniejszająca cienie i worki pod oczami uważam za świetne.

Z czasem jednak konieczność ciągłego wymieniania końcówek i masa rewelacyjnych opinii dotyczących mojej obecnej szczoteczki doprowadziło mnie do kolejnej zmiany. Tym razem na Foreo Luna mini 2, którą uważam za najlepszy produkt z tej kategorii ever. 

Jej największe zalety to:

  • Ultra delikatność – dzięki czemu jest idealna do codziennego użytkowania bez obaw o podrażnia.
  • Ładowanie – jakie ładowanie? – mam ją od ok 1,5 roku i ładowałam ją dopiero 2 razy (owszem jest jeden problem – konieczność przypomnienia sobie gdzie jest kabel zasilający ;).
  • Nie ma konieczności wymieniania nakładek co 3 miesiące – zatem z ekonomicznego puntu widzenia to strzał w 10.
  • Dodatkowym atutem jest łatwość utrzymywania jej w czystości – cała jest pokryta hipoalergicznym i odpornym na gromadzenie bakterii silikonem.
  • 3-strefowa powierzchnia wypustek czyni z niej produkt idealny do każdego rodzaju skóry.

Z czasem i mój mąż doczekał się swojej szczoteczki Foreo Man – to ta czarna ze zdjęcia powyżej. 

Teraz przechodzimy do mega gwiazdy dzisiejszego wpisu, którą jest Foreo UFO, inteligentne urządzenie do pielęgnacji maseczką.

Jest to całkowicie wodoodporne silikonowe urządzenie, które występuje w 3 wersjach kolorystycznych i jak dla mnie jest przepiękne. Dołączona podstawka pozwala na higieniczne przechowywanie go w łazience, a do tego ładnie się w niej prezentuje.

Ze względu na cenę decyzja o jego zakupie nie była łatwa, jednak udało mi się trafić na jedną z licznych promocji w Douglas’ie i już mogłam się cieszyć tym technologicznym cudeńkiem. Dostępna jest już również opcja UFO mini w Sephora. 

Po prawie roku użytkowania mogę jednoznacznie stwierdzić, że zakup był wart każdej złotówki.

Jestem pielęgnacyjnym leniem i wszelkiego rodzaju ułatwienia są przeze mnie mile widziane. 90 sekundowa maska bez konieczności nakładania, siedzenia, sprawdzania czasu i zmywania jej to błogosławieństwo.

Jest odpowiednia dla każdego typu cery, wybierając właściwą dla swojego typu skóry maseczkę działamy na jej indywidualne zapotrzebowania i problemy.

Funkcje UFO to:

  • Krioterapia – łagodzi stany zapalne, wygładza i wycisza.
  • Termoterapia – otwierając pory pomaga aktywnym składnikom na przenikanie w głąb skóry.
  • Fototerapia : światło zielone – wyrównuje koloryt, światło niebieskie – działa antytrądzikowo, a światło czerwone – oddziałuje antyaging.
  • Pulsacje soniczne T-Sonic wspomagają wchłanianie substancji aktywnych i zapewniają naszej skórze przyjemny odprężający masaż.

Dedykowana aplikacja (iOS, Android) w kilku krokach prowadzi nas przez cały proces nakładania maski i jest kosmicznie prosta w obsłudze.

Dostępnych jest 7 rodzajów maski – ja osobiście używałam 4 z nich :

Make My Day – jest to według mnie najlepsza i jednocześnie najtańsza maska. Zawiera kwas hialuronowy i czerwone algi; działa nawilżająco i oczyszczająco, można ją z powodzeniem używać nawet codziennie po porannym oczyszczaniu.

H2Overdose – jest moją drugą ulubioną maską, czas trwania zabiegu jest wydłużony o 30 sekund na działanie zielonego światła led. Używam jej gdy moja skóra jest bardziej odwodniona i potrzebuje silniejszej regeneracji. Jej podstawowym składnikiem jest kwas hialuronowy oraz Ceramid 3.

Call It A Night – jest maseczką odżywiająco – regenerującą, idealną po rytuale wieczornej pielęgnacji. Jej skład jest dużo bogatszy niż w 2 poprzednich maskach – zawiera w sobie żeń-szeń oraz oliwę z oliwek, dlatego osoby ze skórą tłustą powinny jej raczej unikać. Nie zapycha, a po nocy skóra jest w doskonałej kondycji – bardziej jędrna, gęsta i wyraźnie zregenerowana. U mnie najlepiej sprawdza się w porze jesienno – zimowej.

Youth Junkie – jest maseczką intensywnie regenerującą, która w składzie ma głównie kolagen.

Niestety dla mnie pomimo wielkich oczekiwań okazała się zbyt bogata i choć nie zapycha, to nie mogę się pozbyć tłustego filmu z powierzchni twarzy. Postanowiłam resztę opakowania (w każdym jest 6 sztuk) zużyć jako maskę na noc.  

Jest to ostatnia maska, którą dobrałam dla swojego typu cery.

Każda ze wspomnianych maseczek zawiera naturalne i bezpieczne dla zdrowia składniki. NIE zawierają parabenów, alkoholu, fenoksyetanolu ani disodium EDTA.

Wszystkie opisane tu produkty są spełnieniem wszelkich moich oczekiwań co do codziennej pielęgnacji. 

Skóra dogłębnie choć delikatnie oczyszczona z dawką maksymalnie efektywnej pielęgnacji w 3 minuty!!!

Nie sądziłam, zaczynając moją walkę o zdrowszą, jędrniejszą, porządnie nawilżoną i rozświetloną skórę, że będę mogła to osiągnąć w tak krótkim czasie. Umówmy się – która z nas nie żyje w permanentnym niedoczasie?! Na dodatek oba urządzenia są po prostu urocze i wykonane z dbałością o każdy szczegół.

Dla takiej (nie ma się co oszukiwać) gadżeciary jak ja to istne All inclusive.

W gamie produktów Foreo spokojnie każda z Was znajdzie coś dla siebie – możecie zacząć nawet od małej szczoteczki z serii Luna play plus , albo od razu wybrać tą, którą wybrałam ja – jestem przekonana, że nie będziecie żałowały swojego wyboru.

4 komentarze

  • Kasia

    Ciekawy wpis. Bardzo ładne zdjecia. Brakuje mi tylko jednej informacji , mianowicie cen prezentowanych produktów. Podczas czytania muszę się odrywać, aby sprawdzić ile dane cudo kosztuje. A poza tym czekam na kolejne wpisy!

    • comfortinbeauty

      Hej – w każdym wpisie „wyboldowane” słowa/nazwy są bezpośrednimi linkami do produktów razem z cenami. Specjalnie nie podaję cen ponieważ za chwilę ta informacja będzie nie aktualna i tym samych wprowadzałaby w błąd tych, którzy do postu będą zaglądać też później. Mam nadzieję, że to jest dobre wytłumaczenie mojej motywacji 🙂 Pozdrawiam i do zobaczenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal