KSIĄŻKI

Tak wiele książek, a tak mało czasu czyli co ostatnio przeczytałam…

Ponieważ książki towarzyszą mi od dawna i już kilka znalazło się tu na blogu, postanowiłam założyć kolejne konto na Instagramie tym razem w pełni poświęcone właśnie im.

Wiem, że nie wszyscy korzystają z instagrama dlatego recenzje przeczytanych tomów będę tu wrzucała dla tych z Was, którzy wolą blogosferę.

Mam nadzieję, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Zapraszam i życzę miłej lektury.

Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego od jakiej pozycji zacząć mój książkowy profil. „Wojna makowa” to dla mnie absolutnie najbardziej udany debiut 2020.

Książka liczy sobie ponad 630 stron, a pochłania się ją w takim tempie i z porównywalnym zaangażowaniem jak za czasów pierwszej części Stiega Larssona lub pozostając w klimatach fantasy jak Belgariadę.

Całość osadzona jest w dalekowschodnich realiach, co jest miłą odskocznią po wielu podobnych do siebie klimatem pozycjach. 

Historia Rin – sieroty, która za wszelką cenę chcąc uniknąć wydania za żonę zamożnemu starcowi, planuje dostać się do elitarnej szkoły wojskowej jaką jest Akademia Sinegardzka. To historia pełna brutalności, samotności i porażek, a jednak czyta się ją z zapartym tchem. 

Droga, którą przyjdzie jej przejść jest trudna, a charakter głównej bohaterki ciężki i niejednokrotnie frustrujący do granic – właściwie ciężko ją polubić – a jednak nie można tej książki odłożyć nawet na chwilę. 

To pełnokrwista fantasy gdzie nauka, siła przyjaźni, starcia wielkiej magii w czasie jakby namalowanych bitew i przepięknie rozrysowany świat porywa nas w pędzący wir. 

Od momentu przeczytania zaglądałam regularnie na stronę wydawnictwa i doczekałam się – już od 14.10 jest dostępna kolejna odsłona trylogii, którą napisała Rebecca F. Kuang – „Republika smoka” – Jutro  17.10.2020 planuję wpaść do księgarni, bo po ostatnich moich przygodach z Empikiem nie chcę czekać tygodniami na to, aż trafi w moje ręce.

Obiecałam mężowi…

Obiecałam mu, że przeczytam i tak też uczyniłam. Mamy odmienne gusta książkowe, które w niewielkim stopniu się zazębiają, ale do rzeczy. 

Od pierwszych stron tego kryminalnego majstersztyku jesteśmy tak zagubieni jak nowo poznany bohater, a poziom tego zagubienia tak duży, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko wraz z nim rozpocząć poszukiwania wyjaśnienia. 

Warto przy czytaniu tej książki kierować się jedną zasadą – Nic nie jest takie jakim się wydaje!!! 

Kiedy wyszłam już z pierwszego szoku lektura całkowicie mnie pochłonęła – ponad 500 stron jazdy bez trzymanki 🔥 w dwa dni podczas, których zaliczyłam wyjazd do Wrocławia tak więc o czytaniu 24/7 nie było mowy. 

Książka napisana jest jak gotowy scenariusz filmowy. Obejrzawszy Downton Abbey bez trudu można wyobrazić sobie stosunki panujące między „górą”, a „dołem”. Autor tak maluje otaczający nas świat, że słyszymy skrzypiące stare schody w popadającym w ruinę dworze czy wręcz czujemy osiadającą i przenikającą nas wilgotną mgłę ścielącą się na błoniach. Nie bez powodu porównuje się zarówno klimat jak i styl do Agathy Christie, ale to nie jedyne, które pojawia się w mojej głowie – to kolejne dotyczy „Dnia świstaka” choć w znacznie mroczniejszym klimacie.

Tempo książki jest niesamowite, nie ma absolutnie żadnych dłużyzn, a zagadkowa śmierć Evelyn Hardcastle nie jest jedyną do rozwikłania. Co chwilę dostajemy do ręki kolejne puzzle tej misternie sklejonej intrygi i mogę Wam powiedzieć tylko jedno:

Absolutnie nigdy nie czytałam jeszcze takiej książki !🙌🏻! – jest niesamowita i warta każdej poświęconej jej minuty, a zakończenie jest wisienką na torcie tej kryminalnej książkowej uczty. 

Autentyczne MUST READ dla każdego fana kryminałów.

„Dom soli i łez”

Od czasów wczesnego dzieciństwa gdzie baśnie braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena przyprawiały mnie o dreszcze nie miałam tak naprawdę styczności z taką typową i miejscami mocno upiorną lekturą.

Amerykańska autorka Erin A.Craig wzięła na warsztat jedną z najbardziej makabrycznych według mnie baśni – tę o Stańcowanych pantofelkach. Retelling to dość ambitne zadanie szczególnie jeśli pierwowzór nadal przyprawia mnie o ciarki. Tu doskonale się udało. 

Historia rodu Thaumasów wciąga i trzyma w napięciu. 

Jesteśmy w nadmorskim królestwie gdzie w przepełnionym solą morską krajobrazie poznajemy losy 12 sióstr. I wszystko byłoby cudownie gdyby nie kolejne makabryczne śmierci w dziwnych okolicznościach i widmo klątwy ciążącej nad królewskim rodem. Od sielanki do szaleństwa. 

Kupiłam tę książkę dla okładki i z przyjemnością odkryłam niesamowity klimat zamku pełnego śmiechu, mroku, magii, zniszczonych tańcem pantofelków i żałobnych łez.

Polecam na jesienne deszczowe wieczory pod kocykiem. 

Czerwony i czarny

Byłam niezwykle mile zaskoczona debiutem i jednocześnie pierwszą częścią cyklu Kolory zła – „Czerwień” I choć od pewnego momentu doskonale wiedziałam KTO, to jednak zakończenie okazało się dość zaskakujące z bonusowym twistem. Pięknie przeplatane są wspomnienia historii z okresu lat 90’ razem z historią mającą miejsce współcześnie. 

Tajemnicza zbrodnia – w Sopocie ginie dziewczyna i po latach bliźniaczo podobne morderstwo w 3city, które budzi z uśpienia demony przeszłości. 

Historia jest tak namacalna jak byśmy brali udział w odcinku programu 997.

Po „Czerń” poleciałam do księgarni w przysłowiowych podskokach i…

Trafiłam na blokadę – już 2 czy 3 razy podchodziłam do tej książki i nadal jej nie skończyłam. 

Ponownie spotykamy prokuratora Leopolda Bilskiego i Annę Górską. Role jednak się odwróciły – On przestał być gwiazdą, ona zaś pnie się po szczeblach prokuratorskiej drabiny. 

Spotykają się w Kartuzach, a co dalej – może w końcu uda mi się dobrnąć do końca, bo póki co moje czytanie ugrzęzło w martwym punkcie tak jak i śledztwo prowadzone na kartach książki. 

Ktoś już czytał? Może macie całkiem inne wrażenia?

„Belgariada”

To przepięknie wydany tom autorstwa Davida Eddings’a, ale przede wszystkim klasyka fantasy spod znaku magii i miecza.

Jest to historia młodego chłopaka Gariona, który dorasta na farmie ciotki Pol i nie ma świadomości, że proroctwo zawładnie jego życiem i poprowadzi go przez naprawdę wielki i przepięknie rozrysowany świat kilku królestw. 

To tak naprawdę dość stary pięcioksiąg, z którego pierwsza część została opublikowana w 1982r. Jedna płynnie przechodzi w kolejną od „Pionka proroctwa” przez „Królową magii” „Gambit magika” „Wieżę czarów”, aż do finałowej „Ostatniej rozgrywki czarodziejów”.

Powodem wędrówki i przygody Gariona staje się kradzież potężnego kolejności z odległego królestwa. Dołączając do misji poszukiwawczej chłopak wyrusza de facto w podróż do poznania świata i samego siebie. 

Mamy więc potężną magię, walkę dobra ze złem, proroctwo i przeznaczenie. 

Jak już pisałam na początku – te prawie 1300 stron jest cudownie wydane i cieszę się, że mam to w mojej prywatnej bibliotece. Jeśli jednak będę miała możliwość do niej wrócić – 𝒮𝑜 𝓂𝒶𝓃𝓎 𝒷𝑜𝑜𝓀𝓈 𝓈𝑜 𝓁𝒾𝓉𝓉𝓁𝑒 𝓉𝒾𝓂𝑒 – to będę szukała ebooka, bo do czytania na kanapie jest bardzo niewygodna, ale rewelacyjna 10/10

Sarah J.Mass i pewne rozczarowanie

Autorkę i jej twórczość poznałam dzięki książkom z cyklu „Szklany tron”, potem wpadłam po uszy w cyklu „Dwór cierni i róż”. I nagle pojawia się coś co ma pozwolić nam przejść ze świata książek young adults do literatury dla dorosłych…

Jeśli za dorosłość uznamy sporą listę wulgaryzmów i trochę mniej „waniliowy sex” to może rzeczywiście jest to powieść dla pełnoletnich 🙈

Akcja tej kryminalnej fantasy momentami niesamowicie zwalnia, przez cały czas mam wrażenie, że autorka dorabia tę „dorosłość” na siłę i powiem Wam, że jako dorosła formalnie od ponad 2 dekad zdecydowanie wolę opcję „dla młodszych”. 

Dla tej książki jest pewien ratunek – Jeśli jeszcze nie poznaliście świata fae, ludzi, magów czy archaniołów stworzonego przez autorkę to zacznijcie od tej właśnie wydanej w 2 częściach powieści, bo ten świat jest bardzo przyzwoicie rozrysowany. Potem zabierzcie się za pozostałe 2 cykle – będziecie zachwyceni, bo z każdą kartą będzie tylko lepiej. 

Jeśli jednak tak jak ja do tej pory podziwialiście jej twórczość to jest szansa na lekkie rozczarowanie i sporą dawkę niedosytu. 

W ostatecznym rozrachunku mogę polecić tę historię, ale po „Dworze cierni i róż” apetyt miałam na więcej, znacznie więcej i lepiej. 

To ostatnia książka w tym zestawieniu. Mam nadzieję, że znaleźliście coś dla siebie. 

Niedługo podzielę się z Wami książkami które z różnych powodów choć głównie z braku miejsca na bibliotekę rodem z „Pięknej i bestii” mam na moim czytniku Kindle. 

„Nocturna”

To specyficzna książka. To także debiut Mayi Motayne, która jest redaktorką książek więc doskonale zna rynek, ale przede wszystkim odbiorcę tomów z działu young adults fantasy. 

Mamy więc dziewczynę i chłopaka, których dzięki absolutnie wszystko, mamy dobrą i złą magię, walkę z czasem i kiełkujące uczucie. 

Jest też coś co odróżnia tę książkę od innych – Sangrię i Tequilę zamiast klasycznego wina czy ale, a wszystko to w iberyjskich klimatach. 

Jednak to drugoplanowa postać Luki skradła moje książkowe serce. 

Więcej rzeczy w tej książce nie podobało mi się niż podobało.

Czy wezmę do ręki kolejny tom tej trylogii pt. „Oculta”?! – być może, głównie z ciekawości i oczekując poprawy. 

Czy będę niecierpliwie oczekiwać pojawienia się jej w księgarni?! – zdecydowanie nie. 

I to by było na tyle 🙂

Do następnego

Patrycja 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal