Makijaż

Pillow Talk od Charlotte Tilbury czyli zestaw nude na jesień idealny…

Przyszła jesień, a z nią moja wielka ochota na makijaże ciepłe i stonowane.

Produkty o których będę pisała powstały już chwilę temu. My zaś żyjemy w czasach kiedy wiele marek takich jak Anastasia Beverly Hills wypuszcza jedną paletę za drugą, a ostatnio nawet 3 na raz. Te są jednak tak ponadczasowe, że pewnie nie będę ostatnią osobą, która stanie się posiadaczką luksusowej serii Pillow Talk

Już od dłuższego czasu chciałam mieć coś od Charlotte Tilbury. I nie ma chyba nic lepszego, od czego można by zacząć swoją przygodę z tą marką.

Autorka tej kolekcji jest brytyjską makijażystką, która założyła prawdziwe imperium, a sama była dyrektorem kreatywnym dla takich marek jak Tom Ford czy Helena Rubinstein.

Cała linia Pillow Talk składa się z 5 produktów – konturówka, paleta cieni, pomadka, róż do policzków oraz błyszczyk do ust. Ja zdecydowałam się na 3 z nich – szminkę, konturówkę i paletę cieni. 

Jak już wiecie z wcześniejszych postów, jestem wielką fanką pomadek w kolorze nude, choć czasem dla lepszego samopoczucia ewentualnie dla dodania sobie pewności siebie stawiam na głęboką czerwień.

Dostajemy rewelacyjnie uniwersalną konturówkę – w delikatnie różowo brzoskwiniowym odcieniu – która jest bardzo swoją barwą zbliżona do naturalnego koloru ust, a za jej pomocą możemy optycznie poprawić czy powiększyć ich kształt.

Kiedy zrobiłam swatche, zmycie szminki okazało się dziecinnie proste, natomiast konturówka okazała się praktycznie nie do zdarcia. 

Na zdjęciu po lewej macie swatche pomadki i konturówki, a po prawej palety.

Szminka jest jedną z najlepszych jakie posiadam w swojej kolekcji – choć wbrew temu na co sama nazwa wskazuje (pochodzi z kolekcji matte revolution) nie jest do końca matowa. Ma takie naprawdę delikatnie błyszczące wykończenie więc nie jest typowym tępym pudrowo – matowym produktem. 

Dla mnie wprost to idealne zestawienie. Najważniejsze jest też dla mnie to, że zapach (który jest przyjemnie słodkawy) w ogóle nie unosi się po aplikacji, a ta dzięki nietypowo wyprofilowanej końcówce, jest dziecinnie prosta. Nic a nic się nie klei i jest praktycznie niewyczuwalna na ustach. Kolor idealnie stapia się z naszym i trochę, go tylko podbija nadając ładne satynowo-kremowe wykończenie.

Tak wiem – same ochy i achy – ale muszę Wam powiedzieć, że ten pięknie opakowany gadżet w mojej torebce, naprawdę ma szansę zostać zużyty do końca.

W palecie z tej serii znajdziemy 2 cienie satynowo – matowe i 2 z błyskiem, a duże lusterko pomimo kompaktowych rozmiarów będzie idealne do tego by zabrać ją gdzieś ze sobą. 

Kiedy otworzyłam dziś przesyłkę byłam nawet lekko zdziwiona, jak relatywnie małe jest to opakowanie.

Pracuje się nimi super – nawet jak dla kogoś, kto nie ma mega doświadczenia z makijażem. 

Są mocno napigmentowane i choć początkowo planowałam zrobić jak zawsze lekki dzienny makijaż w stylu makeup no makeup to wyszedł mi taki całkiem odważny 😉 Zupełnie się tym nie przejmuję, bo nauka malowania się tą paletką będzie samą przyjemnością. 

Wszystkie kosmetyki mam na sobie od ponad 6 godzin i muszę powiedzieć, że są rewelacyjne. Cienie nie osypały się (nie było również tego problemu w trakcie malowania), nie weszły w załamania powieki i mają się świetnie.

Jeśli chodzi o makijaż ust to póki co piłam herbatę, zjadłam obiad i nic wielkiego się nie zadziało. Usta nie są wysuszone, (mam tylko na przyszłość radę dla Was i dla mnie samej) – nałożyć konturówkę na całe usta – wtedy szminka będzie kompletnie nie do ruszenia. 

Nie pozostało mi zatem nic innego jak ocenić mój jesienny nabytek bardzo pozytywnie. Wszystko wygląda cudownie i takie jest, więc nie ma do czego się przyczepić.

Jest za to zła wiadomość – głównie dla mojego portfela – już chcę więcej 😀 

Mam nadzieję, że Pillow Talk do Was przemówił tak jak do mnie. Dajcie znać co sądzicie o takiej kolorystyce, a może już jesteście właścicielkami jakichś produktów od Charlotte Tilbury – czekam na rekomendacje 🙂

Do następnego

Patrycja

7 komentarzy

    • comfortinbeauty

      Hej – ja większość kosmetyków – tak jak w linkach w poście kupuję na http://www.cultbeauty.co.uk – przy zakupach powyżej 40€ wysyłka jest darmowa i zazwyczaj wszystko dostaję w ok tydzień (czasem 4 dni czasem 8) – także zachęcam – przy okazji akurat dostałam dziś mail’a, że przy zakupach powyżej 20 funtów jest -15% 😀 przy 100 funtach -20% także kupując całą kolekcję można sporo zaoszczędzić 🙂 Daj znać czy się w końcu skusiłaś.
      Pozdrawiam
      Patrycja

  • Kasia

    Fajny wpis, czytając go przypomniałam sobie siebie sprzed 5ciu lat kiedy to ja tez byłam zachwycona marka.
    Marka jak każda ma swoje dobre produkty ale również porażki. W posiadaniu miałam ok 50ciu różnych produktów z czego znamienna większość trafiła do sprzedaży za bezcen na olx ze względu na.. no właśnie dobry marketing, obiecywanie vs reality itd.
    Pielęgnacja jest dobra łącznieProduktami do demakijażu ale średnio wydajna, w tej cenie la mer czy Helena rubinstein jest o wiele bardziej wydajna i wychodzi tak samo cenowo z przeliczeniu na 100 ml.
    Podobnie jest z cieniami, długo nie wiedziałam aż pewnego dnia nie wytrzymałam i okazało się ze 50 euro za 5.2 grama to zdzierstwo dlatego ze toma forda dostaniemy 10 gram za 80 euro. Co wychodzi taniej, a zużycie golden mink czy cococa mirage graniczy z cudem przy regularnym stosowaniu. Tak samo jest z kremowymi cieniami.
    Trzeba patrzeć na cenę za 100 ml lub 100 gram, wtedy just zaczyna sie myśleć ze wcale nie jest tak kolorowo.
    Pozatykają jak poszukasz dobrze to zauważysz ze kolory z roku na rok się powtarzają w limitowanych edycjach tylko inaczej opisane lub inaczej ułożone tak jest z tegoroczna paletka świąteczna i zeszłoroczna internet aż huczy ze połowa niej się powtarza i to jest racja a druga połowa była latem jako iconic palette i to jest duże rozczarowanie dla marki. dużo ciepłych kolorów nie każdemu odpowiadają. Pudry nie są wcale takie wybitne wystarczy zestawić ze z by terry czy siseley . No i tez chanel nie jest klasykiem gatunku bez powodu. Kolejna agresywna postawa marketingowa marki, tysiące maili, powiadomień ciagle o tym samym ze to już ostatnia szansa itd a potem okazuje się ze produkt wraca i już się nikt o niego nie bije. Tak było z opisanymi przez ciebie produktami. 25000 ludzi czekało na nie a teraz szał minl sztucznie nakręcony przez marketingowcow. Ja mam 33 lata i już jestem zbyt dojrzała na te bajerowanie dla nastolatek. Jakość nie ilość się liczyć.
    Pozdrawiam

    • comfortinbeauty

      Dobry wieczór. Zacznę od tego, że mam prawie 40tkę na karku, nikt mnie nie sponsoruje – no może mój własny prywatny mąż 😉 i jeśli coś mi się nie podoba, albo uważam, że jest kiepskiej jakości ewentualnie cena jest nieadekwatna do jakości to o tym piszę tak jak w przypadku pomadki Sisley Phyto Lip Twist.
      Mam kilka produktów od La Mer i bardzo je lubię również z wyjątkami – np kremy pod oczy są dla mnie zdecydowanie za bogate, nie wchłaniają mi się praktycznie w ogóle więc takie generalizowanie, że La Mer lepszy nie jest niczym dobrym. Zamierzam zresztą napisać również o nich post – ale jak zapewne widziałaś bloguję niewiele ponad miesiąc i jest to moje hobby, a nie praca.
      Jeśli chodzi o Chanel jak do tej pory się nie zawiodłam, ale jest tam kilka rzeczy, które nie powodują u mnie efektu wow – zresztą jak widać nie wykupuję całych kolekcji – skupiam się na tym co dla mnie jest dobre, a w trakcie testowania wychodzi czy miałam rację ewentualnie nosa.
      Nie wiem o jaki szał marketingowy Ci chodzi – w kwestii double tenseur polegałam na opinii mojej prywatnej przyjaciółki, wzięłam próbki i dokonałam w pełni świadomego zakupu.
      I zgadzam się z Tobą kompletnie w kwestii tego, że jakość jest najważniejsza nie ilość, ale zważywszy na fakt, że postanowiłam o tym pisać ilość produktów przewijających się przez moją toaletkę znacząco wzrosła.
      Pozdrawiam i zapraszam do dalszego komentowania moich postów 🙂
      Patrycja

  • Kasia

    Aha I jeszcze jedno, wprowadzasz w błąd innych swoim brakiem świadomości pisząc o zniżkach z culta na 15 czy 20 procent rabatu. Nie czytałaś witać T&C brands i dlatego nie wiesz ze Charlotte podobnie jak nars, drunk eleph, ouai, anastasia, n.d. I inne nie podlegają żadnym rabatom nigdy, wg regulaminu sklepu i rabaty wtedy ich nie obejmują, nie wierzysz przeczytaj sama ze zrozumieniem

    • comfortinbeauty

      Nie muszę wierzyć lub nie – ostatni mój zakup jeśli chodzi o Charlotte dokonałam właśnie ze zniżką i dodatkowo w ramach Brand of the month nie płaciłabym za przesyłkę choćby samej konturówki. Pozdrawiam i życzę odrobinę mniej złości – podobno szkodzi na urodę 😉

    • comfortinbeauty

      W kwestii czytania ze zrozumieniem :
      The following brand exclusions apply: Anastasia Beverly Hills, Charlotte Tilbury, fresh, ghd, Hourglass, Huda Beauty, Josh Rosebrooke, Malin + Goetz, Natasha Denona, OUAI Haircare, Patrick Ta, The Ordinary, Too Faced, UOMA Beauty and Vintner’s Daughter

      Cult Beauty reserves the right to modify exclusions during any stage of the promotion.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal