Makijaż,  Perfumy,  Pielęgnacja

Exclusive beauty 2019 czyli moje luksusowe odkrycia w mijającym roku…

96B6004A-11AA-40EF-B353-602E040E29B1

Podsumowania mają to do siebie, że trzeba wybierać z niezliczonej liczby wydarzeń, miejsc czy zapachów, które mieliśmy okazję zobaczyć. Każde z nich na swój sposób było wyjątkowe i w danym momencie niejednokrotnie najlepsze.

Mam o tyle ułatwione zadanie w kwestii podsumowania tego roku w dziale beauty, że bloga prowadzę dopiero od niespełna 4 miesięcy, a o niektórych moich niekwestionowanych zwycięzcach w swoich kategoriach nie miałam jeszcze okazji Wam napisać.

Zaczynam od produktu, który pomimo upływu czasu nie stracił niczego w moich oczach.

Mowa tu o niekwestionowanym zwycięzcy w całym dziale beauty – dla mnie to po prostu produkt 2019 roku. Nie będę się o nim rozpisywać – wszystko macie w TYM poście. Nic, ale to kompletnie nic się nie zmieniło poza chyba jeszcze większą moją miłością do tej bazy.

CA6A1F09-7D7C-48BF-8879-4E4D7991419E

Miało być luksusowo i chyba nie można wyobrazić sobie nic bardziej ekskluzywnego niż bajońsko drogi Sisley Restorative Hand Cream

Muszę przyznać, że miałam już wiele kremów do rąk – z tych bardziej przystępnych cenowo uwielbiam The Body Shop Shea Hand Cream. Wcześniej w moje ręce trafił równie luksusowy kosmetyk do dłoni – La Mer The Hand Treatment

Wiecie, że bardzo lubię i szanuję tę markę, ale ich krem do dłoni nie był niczym nadzwyczajnym. Jeśli ktoś z założenia nie sięga po produkty z niższej półki to nie ma sprawy – na pewno nie będzie zawiedziony, produkt nie pozostawia ciężkiego tłustego filmu na dłoniach i ładnie się wchłania, ale żebym zobaczyła jakąś wyraźną różnicę – hmmm nie.

Wracając do tego, który widzicie na zdjęciu powyżej – jest obłędny. Doskonale wpływa nie tylko na kondycję skóry naszych dłoni, ale także na skórki i paznokcie. Ma lekko „mydlany” zapach, ale ten dość szybko się ulatnia, a skóra po nim jest ultra gładka. Jak wiecie nie lubię „tłustych” kosmetyków i ten krem jest pod tym względem idealny – zero tłustej warstwy, dodatkowo jest mega wydajny i bardzo ładnie wygląda na toaletce jeśli dla kogoś jest to istotne 😉 

Choć w tym roku w trakcie naszej jesienno-wiosennej zimy, nie miałam okazji przetestować go na mrozie, to już przy grzejących kaloryferach tak – i sprawdza się genialnie – zero suchej, spierzchniętej skóry i brzydkich skórek – Polecam z czystym sumieniem.

 

89CA88A6-313F-4F09-934E-CD37E0719DA8

Do Sisley jeszcze wrócimy, ale chciałam przedstawić Wam  genialny produkt od marki La Mer.

Jest to zupełna nowość i w mojej kosmetyczce gości od niewiele ponad miesiąca, ale zdążył stać się moim ulubionym produktem do twarzy.

Nie dość, że perfekcyjnie wygląda na skórze w opcji no makeup to stanowi doskonałą bazę pod podkład czy krem CC lub BB jeśli chcemy odrobinę więcej rozświetlenia. Ładnie wyrównuje koloryt, nic się nie roluje, nie zapycha, a glow naszej skóry wygląda po prostu świeżo i zdrowo bez żadnej przesady. Myślę, że nawet te z Was, które są posiadaczkami cery tłustej mogłyby sobie na niego pozwolić.

W zeszłym roku kupiłam podobny produkt z edycji limitowanej, ale jego błysk był potężny i miał zdecydowanie mniej substancji odżywczych – nie było mowy o tym, żeby zastąpił krem.

La Mer Hydrating Illuminator ma wejść do regularnej oferty więc myślę, że nie będzie to moje ostatnie opakowanie tego nawilżającego kremu rozświetlającego – POLECAM.

Znów La Mer, jednak na tym zdjęciu pojawia się nie jeden, a dwóch moich ulubieńców. 

La Mer The Powder, bo o nim tu mowa jest pudrem nie tylko kultowym, ale przede wszystkim genialnym. Jest wart wydanych na niego pieniędzy – ja swój mam już od dawna, a dna nadal nie widać. Dołączony puszek nie jest tragiczny, ale dla mnie mało precyzyjny i miałam wrażenie, że w niektórych partiach twarzy nakładałam nim zbyt wiele przy aplikacji.

Jest pudrem ultra dobro zmielonym, dzięki czemu świetnie się rozprowadza, nie wchodzi w załamania i nie podkreśla zmarszczek. Daje bardzo bardzo subtelny glow, a właściwie raczej efekt soft focus, dzięki czemu cera wydaje się być wygładzona. Niezaprzeczalnym plusem jest też fakt, że nie znalazł się jeszcze taki podkład z którym byłoby mu nie po drodze. 

Jeśli chcesz mieć jeden doskonały puder sypki to nie ma innego kandydata wg. mojej opinii. 

Cena choć nie należy do najniższych zwróci się nam z nawiązką ze względu na wydajność w stosunku do innych tego typu produktów. Dodatkowo przy wszelkich akcjach promocyjnych dotyczących makijażu można go dostać od -15 do – 30% –  tak jak w tej chwili do końca roku w perfumeriach Douglas i Douglas.pla to już całkiem zmienia postać rzeczy.

Jego nieodzownym towarzyszem jest najlepszy na świecie Pędzel La Mer SkincolorNie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady – to po prostu pędzel mojego życia! 

Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałam i zaczęłam czytać więcej i oglądać recenzje, byłam sceptycznie nastawiona – matko ile można wydać na jeden pędzelek?!  

Okazuje się, że można wydać i to sporo, a na dodatek być z tego tytułu wielce szczęśliwym. Myję go regularnie, a on nadal prezentuje się jak w dniu zakupu, omiata twarz w sposób tak przyjemny i precyzyjny zarazem, że jest to nie do wytłumaczenia słowami. Kiedyś trafiłam na masaż i makijaż kosmetykami La Mer – już wtedy wiedziałam, że kiedyś będzie mój. 

Tej decyzji nie żałuję do dziś. – Polecam bez żadnego „ale”.

028FF4A9-7094-4D8E-8A0A-F428FDAA565F

Kosmetyki i świece od Jo Malone London zagościły w naszym domu niespełna 2 miesiące temu po prawie 2 letnich przymiarkach. 

O moich pierwszych zakupach pisałam Wam TUTAJ.

Od tego czasu w nasze progi zawitała nie jedna, a 2 świece ze świątecznej edycji Orange Bitters, a co ważniejsze w tym zestawieniu – perfumy z limitowanej edycji Jo Malone London Rose & Magnolia.

Jest to zapach dekadencki, mocny, a jednocześnie orzeźwiający. Idealnie wpisuje się w klimat zarówno świątecznej atmosfery jak i sylwestrowego szaleństwa. Jak na moje ulubione zapachy przystało nie zabrakło tutaj paczuli oraz ambry, które w bazie zmysłowo otulają zarówno magnolię jak i aromaty kwiatów róży majowej i damasceńskiej. Kiedy mam go na sobie czuję się zmysłowo, lekko drapieżnie i dobrze bez względu na to co mam w danej chwili na sobie. Pewność siebie gwarantowana! Jeśli macie szansę gdzieś jeszcze je dorwać POLECAM – w odróżnieniu od edycji świątecznej, która pojawia się cyklicznie w tym okresie – ta kompozycja jest prawdziwie limitowana i jednorazowa, zatem szansa na to, że połowa Waszych znajomych będzie tym pachnieć jest znikoma. Jest to wybitnie trwały zapach, który spokojnie utrzymuje się cały dzień, a na ubraniach np. kominie w charakterze szalika spokojnie ponad 2-3 doby.

Szkoda mi tylko, że ja też po skończeniu flakonu już ich mieć nie będę 🙁

DBAF85C7-5383-44A4-849A-84E0CB022A04

To już ostatni produkt od La Mer w tym zestawieniu. 

Przyszła pora na The Mist La Mer – to coś więcej. Więcej niż tylko mgiełka, więcej niż tonik – to ideał.

Znajdą się ludzie, którzy uważają tę mgiełkę za produkt nie wart takiego szumu. Sama długo nosiłam się z zamiarem zakupu – miałam 3 butelki La Mer The Tonic, który jest doskonałym produktem i co ważniejsze znacznie tańszym produktem, miałam też całkowity niewypał jeśli chodzi o produkty marki czyli La Mer The Brightening Lotion – tonik rozjaśniający przebarwienia – nie dość, że był makabrycznie wydajny (tak wiem jak to brzmi, ale zwyczajnie nie mogłam się doczekać kiedy go wykończę) to okropnie pachniał ziołowymi ekstraktami i zupełnie nie rozjaśnił żadnych moich przebarwień.

Natomiast ten – ten jest dziełem sztuki jeśli chodzi o tonizację skóry, regulację Ph, redukcję zaczerwienienia, wyciszanie skóry twarzy, nawilżanie i pomoc w szybszym regenerowaniu się skóry po wszelkich uszkodzeniach. Jest jeszcze wisienka na torcie – sprzyja ekologii, gdyż do aplikacji tego toniku nie potrzebujemy wacików.

Obłędnie pachnie różami, ale nie takimi „mydlanymi”, może być stosowany jako mgiełka odświeżająca, a zamontowany wewnątrz butelki magnes bezustannie ładuje składniki dostarczane naszej skórze – jak to działa nie pytajcie – ale wiem, że działa! Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie zmieniła ten tonik na jakikolwiek inny.

11/10 to skromna ocena 😉

50572860-A72C-4BEE-B28C-8EB60A479971

Na koniec produkt o którym nie będę się rozpisywać, bo wszystko macie już w tym obszernym poście. Nie wyobrażałam sobie tego by ta maska nie pojawiła się w tym zestawieniu – znam już kilka osób, które ją zakupiły i tak jak ja żadna z nich nie jest nią zawiedziona.

Autentycznie jest to nadal najcudowniejsza cześć mojej wieczornej rutyny pielęgnacyjnej 2-3 razy w tygodniu. Zasypianie z tym zapachem na twarzy to sama rozkosz, a moja mama, która spędzała z nami Wigilię i spała u nas – rano nie mogła się nachwalić tej maski. 

Ponieważ używam jej od października i nadal mam ponad połowę tubki mogę z czystym sumieniem potwierdzić kwestię jej wydajności. Po prostu SZTOS.

81C3B166-6902-4564-AEE3-C6AADB7F478C

Chciałabym Wam wszystkim z osobna podziękować za to, że tu ze mną jesteście, a także za to, że to dzięki Wam chce mi się robić i próbować jeszcze więcej.

Ten blog nie istniałby bez Was, bez Waszych komentarzy, maili czy rozmów via Instagram.

Kontakt z Wami jest dla mnie olbrzymią inspiracją, dlatego na 2020 rok planuję nowe przedsięwzięcia już nie tylko na ComfortInBeauty.PL czy na wspomnianym wcześniej Instagramie – obiecuję, że dowiecie się o tym pierwsi 🙂 2020 nadchodzę!!!

Do zobaczenia w przyszłym roku.

Patrycja

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal