Takim Świętym Graalem wśród kalendarzy adwentowych jest ten wydawany przez cult beauty.
Zasadzałam się na niego prawie 3 lata. W zeszłym roku miałam już nawet odłożone na niego pieniądze (nie należy do tanich – 199 funtów), ale przekonałam się, że twierdzenie iż wyprzedaje się w nieco mniej niż 2h nie jest wcale przesadą :/ Dlatego w tym roku byłam przygotowana alertem w telefonie, wpisem na listę oczekujących już chyba we wrześniu i stresowałam się co niemiara, bo zakupu dokonywałam na autostradzie A2 jadąc do Berlina (oby tylko był zasięg, oby tylko był zasięg!)
Tak jak wcześniej wspomniałam kosztuje małą fortunę – ok 1000pln, ale dostajemy olbrzymią ilość kosmetyków (32 w 25 okienkach) z czego połowa to kosmetyki pełnowymiarowe oraz tzw. luxury minis czyli ok 15ml duże ekskluzywne próbki kosmetyków, których pełnowymiarowa wersja 30-50ml niejednokrotnie oscyluje w granicach ceny samego kalendarza. Wartość produktów tegorocznej edycji przekroczyła zawrotną kwotę 5000pln! Zatem stosunek ceny zakupu do faktycznej zawartości jest doskonały.
Przed zakupem tzn. właśnie we wrześniu podglądałam, a właściwie przybliżałam sobie zdjęcia, żeby ocenić zawartość więc wiem, że wśród marek pojawią się takie hity jak Huda, NARS, Elemis czy dr Augustinus Bader. Jednak specjalnie nie przeglądałam książeczki dołączonej do kalendarza, żeby nie psuć sobie niespodzianki do końca.
Już po świętach zrobię Wam zestawienie tych kalendarzy po otwarciu i wspólnie będziemy mogli ocenić, który z nich był najlepszym zakupem.