Makijaż

Guerlain – Parure Gold i Musc Noble czyli bizantyjski przepych na toaletce…

Gdyby nie Delicious Beauty pewnie przed wyjazdem za granicę nie dowiedziałabym się o najnowszej odsłonie kultowego podkładu i dedykowanemu mu pudrowi z serii Parure Gold.

W polskiej Sephorze możemy dostać ten produkt w czarnym opakowaniu, ale ja jako prawdziwa sroka uwielbiam to co się błyszczy 😉 Opakowanie przypomina sztabkę złota, a puderniczka idealnie się z nią komponuje. 

W składzie Guerlain Parure Gold Radiance Foundation o lejącej się delikatnej formule, znajdziemy 24 karatowe złoto, które ma rozświetlać naszą cerę i składnik przyspieszający syntezę kolagenu. 

Podkład ładnie stapia się ze skórą, choć u mnie lekkie problemy pojawiły się przy płatkach nosa – tam najtrudniej się nakładał. Krycie mamy średnie i jeśli chcemy, żeby ładnie się utrzymywał i nie robił efektu maski czy się nie „ciastował” odradzam dokładanie kolejnych warstw – u mnie przy nakładaniu gąbeczką (mój preferowany sposób) psuło to bardzo ładny efekt pierwszego krycia.

Jeśli nie masz wielkich przebarwień, znamion, które chciałabyś ukryć to jest to produkt dla Ciebie, bo jak wcześniej napisałam nakłada się go przyjemnie, ma delikatny zapach, który nie utrzymuje się długo na skórze, a cera jest rozświetlona.

Puder prasowany Guerlain Parure Gold radiance setting powder jest nie tylko dziełem sztuki, ale daje też idealnie delikatne rozświetlenie i rewelacyjnie gruntuje zarówno podkład jak i korektor. Jest zdecydowanie jednym z najlżejszych pudrów z jakimi się do tej pory spotkałam.

Przyznam się szczerze, że nałożyłam go na powiekę chcąc potem nałożyć na niego cienie (taki eksperyment), ale całkowicie z nich zrezygnowałam – pomimo swojej transparentności puder ujednolicił i wyrównał kolor powieki dając jej taki uroczy i bardzo minimalistyczny glow. Nałożyłam zatem z niego trochę więcej samego złotego akcentu i na tym zakończyłam makijaż oka 😉

Puder jak i cała linia makeup od Guerlain charakteryzuje się fiołkowym zapachem, którego ja osobiście nie lubię, jednak szczęśliwie ulatnia się on bardzo szybko więc nie stanowi to dla mnie kłopotu.

Latem zeszłego roku miałam okazję być w paryskim salonie Guerlain na Champs Elyses 68 – nie wiem czy zdjęcie poniżej, które wzięłam ze strony producenta choć w 1/3 oddaje urokliwy klimat tego miejsca – to ich flagowy salon.

foto ze strony guerlain.com

Tam miałam okazję poznać perfumy, które jeszcze w momencie zakupu były dostępne jedynie w Paryżu.

Teraz szczęśliwie można mieć te iście luksusowe nuty dzięki Sephorze, która wprowadziła je do swojej oferty (swego czasu dostępne były jedynie stacjonarnie w Westfield Arkadii).

Ich początkiem, środkiem i bazą jest piżmo w kilku wariantach oraz majestatyczna róża. To orientalny zapach, który otula naszą skórę ciepłem i wyrafinowaną klasą. Ja zazwyczaj używam go w okresie jesienno – zimowym, ale doskonale sprawdza się w typowych gorących destynacjach i na wieczorne wyjścia. Czasem gdy chcę poprawić sobie nastrój spryskuję się nim i od ręki mam +100 do lepszego samopoczucia. 

W połączeniu z moją skórą tworzy kompozycję unikalną i jednocześnie jest najbardziej moim zapachem jaki kiedykolwiek miałam na swoim ciele.  

Ponieważ nie jest to pozycja tania polecam poprosić o próbkę ewentualnie użyć jej w perfumerii i nie spisywać jej na straty po pierwszym „psiknięciu”

Notatka od autora 😉

Jeśli chcesz wiedzieć czy perfumy są dla Ciebie pamiętaj o tym, że papierki w perfumeriach służą do bardzo oględnej wiedzy czy on w ogóle znajduje się w kręgu Twoich zainteresowań.

Jeśli chcesz rzeczywiście wiedzieć czy to zapach dla Ciebie weź próbkę – w perfumerii miesza się masa innych aromatów i to bardzo wpływa na jego odczuwanie.

Pamiętaj, że testery mają najwyższą procentową ilość ekstraktu perfum i NIGDY te kupowane w butelce nie będą tak intensywne.

Intensywność zapachu zależna jest od ilości olejków zapachowych:

  • Ekstrakt perfum 44-60%
  • Perfumy właściwe 15-43%
  • EdP woda perfumowana 1-20%
  • EdT woda toaletowa 5-15%
  • EdC woda kolońska 3-8%
  • EdS woda odświeżająca (mgiełka zapachowa) 1-3%

Na obu zdjęciach powyżej widać nałożoną na usta i tę w cudownym etui szminkę Guerlain Rouge G.

Ponieważ zamierzam napisać osobny post o moich top pomadkach to nie będę się tu o niej rozpisywać – niech ta zapowiedź będzie na dziś wystarczającą rekomendacją.

Jeśli chodzi o podkład to jest on bardzo przyzwoity i gdyby nie fakt, że jestem głęboko zakochana w najnowszym produkcie z poprzedniego -> postu oraz w wymienianym w nim Luminous Silk Armaniego to pewnie zostałabym z nim na dłużej.

Natomiast puder jest dla mnie rewelacyjny i chyba się bardzo zaprzyjaźnimy. Mam nadzieję, że niedługo trafi do polskich perfumerii. Jest piękny, a noszenie go w torebce to sama przyjemność tym bardziej, że lusterko jest duże pomimo kompaktowych rozmiarów i pozwoli nam na różne poprawki.

Ciekawa jestem jakie są wasze kosmetyczne uzależnienia – czy lubicie pięknie opakowane gadżety czy bardziej zależy Wam na jakości? Oczywiście dla mniej najlepiej jeśli obie te rzeczy idą w parze tak jak w przypadku w/w pudru. 

Dajcie znać czy miałyście już jakieś kosmetyki od Guerlain – ja na pewno będę chciała przynajmniej jedną może nawet dwie butelki perfum z tej kolekcji, o szminkach nie wspominając.

Pozdrawiam ciepło

Patrycja

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal