Japoński full face make-up prosto z Tokyo czyli nowości od Shiseido…
Shiseido
Do tej pory nie miałam w zasadzie styczności z kosmetykami od Shiseido zarówno z pielęgnacji jak i kolorówki. Ta pierwsza okazała się zupełnie nie trafiona jak dla mnie – podjęłam kilka prób z kremami i serami, ale wszystkie były zbyt bogate jak dla mojej skóry. W zasadzie jedyną rzeczą spod szyldu „domu gdzie wszystko ma swoje narodziny” – (znaczenie nazwy Shiseido), były perfumy Shiseido ZEN.
Pierwszym moim „kolorowym” zakupem była paleta typu All-in-One. W mojej kosmetyczce pojawiła się po wizycie na lotnisku w październiku zeszłego roku, w trakcie naszego wypadu rocznicowego do Wenecji o którym pisałam tu. Jest ona zbiorem kilku niezbędnych produktów do makijażu – cienie, róż, rozświetlacz i żelowe pomadki. Kompakt wpisuje się w odmienioną kolorystykę i opakowania firmy – czarne, minimalistyczne z czerwonym akcentem. W tej samej szacie graficznej pojawił się podkład i korektor w płynie w odnowionej serii Shiseido Synchro Skin. Zmiany te zaciekawiły mnie na tyle, by chcieć się bliżej zapoznać z produktami marki.
Sama firma zresztą ewidentnie chce przyciągnąć do siebie młodszych i bardziej eko nastawionych ludzi. Wraz ze wspomnianymi zmianami japoński gigant kosmetyczny zakupił w październiku 2019 firmę Drunk Elephant.
Po przylocie moją głowę zaprzątały piękne widoki i obłędna architektura „miasta na wodzie”. Koniec końców na umalowanie się tą nowinką przyszło mi czekać, aż do teraz. Głównie za sprawą przedświątecznego wysypu limitowanych kolekcji i ich testami na bloga.
CIENIE
Podobno najlepsze zostawia się na koniec i w tym przypadku to stare powiedzenie może się okazać prorocze.
Zacznę od palety – choć w takiej wersji w jakiej ja mam możecie ją dostać jedynie na bezcłówce, to jest ona wypadkową kosmetyków ogólnie dostępnych w obu wiodących perfumeriach stacjonarnych.
Essentialist Eye Pallete to 8 zestawień kolorystycznych z których każde zawiera 4 cienie. Ich wykończenia to: mat, satyna i masełkowate kolory z błyskiem. W wersji All-in-One dominują kolory neutralne z których doskonale można wyczarować zarówno dzienny jak i mocniejszy wieczorowy look. Zachwycona ich jakością zakupiłam jeszcze zestaw w którym dominują fiolety 07 Cat Street Pops.
Poniżej wrzucam swatche tych neutrali z pierwszej palety. W dotyku mają one bardzo przyjemną kremowo-pudrową konsystencję. Ta aksamitnie-pudrowa formuła nawet takim początkującym makijażowym sierotom jak ja nie sprawia żadnych trudności w rozcieraniu i łączeniu ich ze sobą. Można je bardzo ładnie stopniować, nic się nie osypuje i co ważniejsze po całym dniu wyglądają na powiekach tak jak chwilę po skończeniu makijażu. Nic nie wchodzi w załamania i nawet przy opadającej powiecie takiej jak moja świetnie się sprawdzają.
RÓŻ I ROZŚWIETLACZ
InnerGlow Cheek Powder – 03 Floating Rose, to cudowny aksamitny róż z lekko brzoskwiniowym podtonem. I choć jestem zwolenniczką raczej chłodnych róży to ten nawet całkiem całkiem mi się podoba. Czy będzie moim ulubionym i jedynym różem – zdecydowanie nie, ale myślę, że ta paleta jak i specjalnie ten właśnie odcień różu doskonale się sprawdzi na wakacjach kiedy skóra jest opalona lub dla tych z Was, które preferują cieplejsze odcienie. Przy nakładaniu nie robi plam i mega łatwo się blenduje. Spokojnie można mu wystawić ocenę 7/10.
Choć w sumie nie znalazłam na żadnej stronie typowego rozświetlacza (raczej produkty 2-3 w jednym jak Aura Dew) to ten „róż” InnerGlow Cheek Powder – 01 Inner Light – nijak się ma do różu, za to jest idealnym i całkowicie uniwersalnym produktem rozświetlającym. Jest zaskakująco mocny jeśli chodzi o poziom blasku, nie ma w nim żadnych drobin, za to daje przepiękny efekt mokrej tafli. Śmiem twierdzić, że choć w sezonie zimowym firmy kosmetyczne prześcigały się w naprawdę pięknych rozświetlaczach to ten chyba będzie jednym z moich ulubionych.
SZMINKA
Z tej palety zostały nam tylko pomadki. Visionary Gel Lipstick – są bardzo przyjemne w nakładaniu, precyzyjne i praktycznie bezzapachowe co dla mnie jest sporym plusem. Zjadają się relatywnie równo i dają przyjemny efekt nawilżenia, który trwa ok 2-3h. Nie zakochałam się na zabój więc nie wiem czy kupię pełnowymiarową wersję – która jak czytałam jest mało ekonomiczna. – W porównaniu z innymi produktami w tej kategorii jest „mniej szminki w szmince” w porównaniu z konkurencją. Poniżej macie swatche 3 kolorów, które znalazły się w kompakcie. Pełna gama obejmuje 28 odcieni.
Jeśli któraś z Was miała pełnowymiarowy produkt chętnie przeczytałabym Waszą opinię.
Sprawiedliwa ocena wg mnie to 6/10
PODKŁAD
Synchro Skin Self-Refreshing Foundation wybrałam w kolorze 130 Opal – Zacznę od opisu opakowania czego standardowo w ogóle nie robię, bo to bez sensu chyba, że uważam jakieś za wyjątkowe. W przypadku tego konkretnego jestem autentycznie zachwycona faktem, że pompka znajduje się w obrotowej „główce” i tym samym stanowi doskonałą ochronę przed nieplanowanym wydostaniem się produktu w kosmetyczce czy nie daj boszz w walizce. Ta z Was, która nigdy nie musiała się z tym problemem borykać, nie zrozumie 😉
Czas na najważniejsze cechy i tu mini wytłumaczenie – czekałam z tą opinią, bo pierwsze wrażenie było hmm średnie, a chciałam dać mu szansę – opłaciło się.
ZALETY czyli subiektywne ochy i achy:
- perfekcyjnie dostosowuje się do koloru naszej skóry więc nie widać przejścia między twarzą, a szyją!
- jest bezzapachowy co dla mnie jest idealne
- krycie od średniego do mocnego – z łatwością się stopniuje
- do aplikacji polecam używać beauty blendera – pierwsze podejście zrobiłam palcami i choć nie było źle to jednak beauty blender robi najlepszą robotę
- nie ciemnieje i nie ma w swojej gamie brzydkich pomarańczowawych tonów
- jest ultra wydajny
- clou programu to fakt, że jeszcze w życiu nie miałam na twarzy takiego podkładu, którego praktycznie nie czuć, a z drugiej strony sprawia, że skóra staje się po nim tak przyjemna, że jakkolwiek głupio to nie zabrzmi – pół dnia łapałam się na ciągłym dotykaniu 😉
WADY czyli kiedy ochy i achy przeminą:
- trzeba bardzo uważać na to co kładziemy pod spód – nie wybacza wszelkich tłustych kosmetyków, a ja użyłam za pierwszym razem bogatego kremu, który w podstawie nie miał wody co spowodowało zwarzenie się po godzinie może dwóch
- nie współpracuje też z każdą bazą i zdarza mu się podkreślać pory przy aplikacji innej niż beauty blender (jest do niego dedykowany upiornie drogi pędzel – nie kupiłam i nie zamierzam, a ten który ja miałam również się nie sprawdził)
OCENA 7/10 jest w mojej opinii wybitnie sprawiedliwa, bo jednak jest to produkt z perfumeryjnej półki i wolałabym nie musieć tak kombinować i testować tylu opcji, żeby wyciągnąć z niego to co najlepsze.
Na pytanie czy jeszcze go kupię będę mogła z czystym sumieniem odpowiedzieć kiedy przyjdą ciepłe dni – jeśli przeżyje gorąc, nie będzie nadal wchodził w załamania i nie zważy się z moimi letnimi SPF’ami to ma spore szanse.
Polecam wziąć próbkę – myślę, że jeden „słoiczek” z Douglasa czy Sephory spokojnie starczy Wam na 2-3 użycia i bardziej świadomą decyzję o kupnie. Póki co lubimy się 🙂
Synchro Skin Self-Refreshing Concealer w kolorze 101 Fair – tutaj będą tylko ochy i achy więc nie ma się nad czym rozpisywać. Jest świetny, lekki, doskonale kryje i nie włazi w załamania. Utrzymuje się tak jak podkład spokojnie ok 6-7h bez żadnej, ale to żadnej konieczności poprawki – wolę go w opcji zagruntowanej – u mnie ulubionym BECCA Under Eye Brightening Setting Powder.
Cena jest ok – widziałam droższe i znacznie gorsze produkty w perfumeriach, a kiedy trafia się promo to już cud miód i orzeszki 😉
OCENA 9/10 i myślę, że zaprzyjaźnimy się na dłużej.
Dajcie znać czy już miałyście okazję je poznać i jakie są Wasze opinie na temat japońskich kosmetyków tej marki.
W następnym poście planuję się z Wami podzielić moim kosmetycznym niezbędnikiem na krótkie wyjazdy.
Do następnego
Patrycja
2 komentarze
Rubikon
Jakiś czas temu z Sephory zniknęły oba z używanych przeze mnie kremów BB (nie używam podkładów) i miałam kłopot ze znalezieniem czegoś w zamian. Przy okazji zakupów internetowych znalazłam krem BB Shiseido (odcień Medium Naturel dobrałam na podstawie opisu na stronie) i jest kapitalny. Chyba przy nim zostanę, jeśli też go z jakichś przyczyn nie wycofają.
comfortinbeauty
Z kremów bb w Sephora gorąco polecam Erboriana – mają kilka rodzajów zależnie od potrzeb skóry – na zaczerwienienia etc. Ja bardzo lubię jeszcze lumnejcence od Armaniego ale kosztuje miliony monet 🙁