Pielęgnacja

W poszukiwaniu ideału czyli kremy z SPF nie tylko na lato…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Mamy środek lata i przyszła pora na post o kremach z SPF, ale zanim o nich odrobina teorii 😉

Rodzajów promieniowania jest kilka i coraz częściej w naszej pielęgnacji pojawiają się kremy i kosmetyki, które rozprawiają się z nimi w tym np. tym które emitują nasze laptopy czy smarfony.

Dziś jednak chciałabym skupić się na podstawowych 2 czyli UVB i UVA

  • UVB to ten rodzaj promieniowania, który jest odpowiedzialny za poparzenia słoneczne i w 90% za raka skóry
  • UVA to promieniowanie odpowiadające za starzenie się naszej skóry. Promienie UVA wnikają w jej głębokie warstwy i uszkadzają m.in. włókna kolagenowe, powodują powstawanie przebrawień etc.
  • SPF to wskaźnik ochrony słonecznej przeciw promieniom UVB – podawany w liczbach od 6 przez 15, 20 aż do 50 i więcej
  • PA z takimi oznaczeniami +,++,+++,++++ to informacja o ochronie przeciw promieniom UVA
  • Jeśli na opakowaniu UVA jest ujęte w kółku (jak na zdjęciu powyżej) to ochrona przeciw takim promieniom jest stosunkowo nieduża i stanowi mniej więcej 1/3 wartości ochrony UVB

Kremy BB czy podkłady z filtrami należy traktować jako uzupełnienie ochrony. Nie jesteśmy w stanie nałożyć takiej ilości, która dałaby nam odpowiedni jej poziom no chyba, że planujecie wyglądać jak Umpa Lumpa 

Filtry dzielimy na 2 typy:

– mineralne/fizyczne, które pozostają na powierzchni naszej skóry i odbijają od niej promieniowanie

– chemiczne, które pochłaniają promieniowanie zamieniając je w ciepło i oddają je do atmosfery

Na koniec tego przydługiego wstępu chciałabym jeszcze tylko przypomnieć, że osoby z tendencjami do niedoskonałości powinny raczej używać filtrów mineralnych, gdyż w filtrach chemicznych znajdziemy takie składniki jak masło shea, witamienę E czy INCI (dimethicone), a substancje te mogą powodować zapychanie czy w ogóle pojawianie się nieproszonych gości.

Na pytanie czy wśród wymienionych i przetestowanych kremów znalazłam swojego Graala odpowiedź będzie przecząca, ale jakże przyjmne to były poszukiwania. Nie tylko przybliżyły mnie do lepiej chronionej cery, ale pokazały mi na czym mi najbardziej zależy.

Znajdziecie tu kremy i żele, które są wg. mnie genialne solo i takie, które nieźle współgrają z makeup’em.

Na końcu mam nadzieję, że sami będziecie mogli zdecydować co jest warte Waszej uwagi.

Żel przeciwsłoneczny z aloesem Aloe Waterproof Sun Gel SPF50 PA++++ od Holika Holika to koreański produkt, który kupiłam w drogerii Hebe z polecenia jednej z Was. Pojemnosć jak na tego typu produkty dosć spora 100ml. To lekki filtr z wysoką ochroną i najwyższą możliwą przeciw promieniom UVA.

Łagodzących i nawilżających właściwości aloesu jak i samej marki, którą swoją popularność zawdzięcza właśnie wykorzystaniu go w swoich kosmetykach chyba nie muszę przedstawiać.

Formuła odrobinę przypomnina mleczko, nie bieli, nie obciąża, przy braku alkoholu w składzie nie musimy się specjalnie obawiać zapychania i spokojnie można go wielokrotnie reaplikować.

Z powodzeniem może zastąpc krem nawilżający, doskonale się wchłania i jest wodoodporny. Cery mieszane i tłuste powinny być zachwycone.

Jeśli chodzi o jego wady to nie współpracuje bezproblemowo ze wszystkimi moimi podkładami;

Zapach choć dość przyjmeny jak inne kosmetyki z linii jest bardzo intensywny i dość długo utrzymuje się na skórze – i szczerze Wam powiem, że gdyby nie to mógłby się stać jednym z moich ulubieńców w tym zestawieniu;

Cena poza promocją wydaje się być dość wygórowana pomimo pojemności;

Po aplikacji, skóra jest wizualnie mokra, ale nie tłusta

Ogólnie bardzo przyzwoity i wart rozważenia produkt.

A7B54ED2-5F2E-493B-953A-B25C96F62B7A

Duet doskonały

Supergoop Unseen Sunscreen SPF40 PA+++ to chyba jedno z 2 największych odkryć tego zestawienia. Ze wszystkich, które tu opisuję jest najbardziej makeup friendly. 

Jest to jeden z tych kremów, które poza ochroną UVB/UVA mają jeszcze ochronę właśnie przed niebieskim światłem. Ultrafiolet emitowany przez niebieskie światło wpływa nie tylko na kolagen, ale też na uszkadzanie naszego wzroku. Może powodować zwiększoną produkcję melaniny zwiększając ryzyko ciemnych plam, przebarwień jak i nierównej tekstury naszej skóry.

Efekt WOW w pełni zasłużony. Rzeczywiście jest praktycznie niewodoczny, bezzapachowy, genialnie się wchłani i z powodzeniem zastąpi Wam każdą bazę pod podkład w stylu Benefit PoreFessional. W dotyku przypomina takie silikonowe bazy – testowałam go z kilkoma kremami BB i CC i to prawdziwy sztos – napewno pojawi się u mnie wersja pełnowymiarowa.

Chyba to rzeczywiście ulubieniec całego testu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nadal zostajemy przy tej samej marce, ale przyszła pora na jego przeciwieństwo czyli coś z błyskiem Supergoop Glow Screen SPF40 PA+++.

Składy obu są relatywnie podobne i ten tak jak poprzednik idealnie sprawdza się jako baza pod makijaż tyle, że tym razem rozświetlająca.

Sama formuła jest zdecydowanie bardziej kremowa niż primerowa.

Jednak jego minusem jest fakt, że w moim przypadku absolutnie nie sprawdzi się jako samodzielny produkt. Jak na mój gust efekt glow jest zdecydowanie za silny i optymalny efekt osiągnęłam łącząc je oba tak by glow umieścić tylko w tych strefach, które lubię bardziej rozświetlić.

W obu znajdziemy zarówno kwas hialuronowy jak i witaminy z grupy B co daje nam zarówno nawilżenie jak i poprawę elastyczności, a o antyoksydację zadba ekstrakt z lawendy morskiej.

Jestem nimi na tyle oczarowana, że gdy już pozbędę się tych zapasów powstałych na okoliczność testów z wielką przyjemnością do mojej kolekcji dołączę mgiełkę Supergoop Defense Refresh do reaplikacji SPF w ciągu dnia jak i supergoop Superscreen Daily Moisturizer SPF40 PA+++

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
5451F0D5-76E4-457C-A53F-D70C9ED36597

Skoro już jesteśmy przy temacie typowych dziennych kremów z SPF to jako kolejne odkrycie tego testu chcę Wam przedstawić…

Clinique Superdefense SPF40 – produkt o kremowo-żelowej formule i kolejny chemiczny filtr. Jego ultra nawilżająca i lekka konsystencja sprawdzi się doskonale w przypadku tych, którzy nie trawią nakładania SPF albo dopiero zaczynają się przyzwyczajać do codziennej ochrony.

Wchłania się w przysłowiowe 5 sekund i delikatnie się lepi, ale to uczucie dosć szybko mija. Zapach jest bardzo delikatny i równie szybko jak kosmetych się wchłania tak szybko zapach się ulatnia.

Co dość nietypowe nie jest tani w ekonomicznym opakowaniu, ale można go kupować w wersji 15ml za naprawdę rozsądne pieniądze w Sephora (kliknijcie w ten link, a bardzo przyjmnie się zdziwicie) – przy tym poziomie wydajności i poczuciu, że macie świeży kosmetyk – taki wydatek raz na miesiąc może dwa, to nie tragedia , a sama jakosć to rewelka.

Idealnie sprawdzi się w dni kiedy na twarzy chcesz mieć absolutne minimum, siedzisz z książką czy w trakcie pracy zdalnej w domu na sofie, a promienie dostajace się do Ciebie przez okno nie mają szansy zagrozić Twojej cerze.

Po dosłownie kilku minutach gwarantuję, że będziesz się zastanawiała czy w ogóle nałożyłas na twarz cokolwiek. Poziom nawilżenia i odżywienia skóry jak najbardziej na plus.

Z czystym sumieniem go polecam.

25118685-BEA2-4AAB-AC65-2D95A48E0C9B

Przyszła pora na Instagramowy must have – mowa oczywiście o…

Purito Centella Green Level Safe Sun SPF50 PA++++ 

Dla mnie masakryczny i zdecydowanie zbyt intensywny zapach konwalii dyskwalifikuje go natychmiast, a szkoda, bo sam krem wydaje się być praktycznie ideałem.

Nie jestem w stanie zniesć tego zapachu, ale dzielnie poświęcałam się dla testu.

Nie udało mi się dostać go w wersji bezzapachowej – link tu, istnieje spora szansa na to, że stałby się bezapelacyjnym nr 1 w tym zestawieniu.

Bardzo dobrze nawilża, jest wodnisty co bardzo mi odpowiada i przypomina zeszłorocznego ulubieńca Skin79 Waterproof Sun Gel SPF50+ PA+++ choć tamten bielił, a tu nie ma o tym mowy.

Nie zapycha, gra z większością moich kolorowych kosmetyków, bardzo ładnie łagodzi zaczerwieniania i podrażnienia, jest bogatszy niż poprzednik, ale nadal super.

W pełni rozumiem hype który zdobył w sieci, natomiast cała jego rewelacyjnosć nie jest w stanie przekonać mnie do użytku ze względu na zapach. 

Wspomniana wersja bezzapachowa zapewne trafi w moje ręce wcześniej lub później.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ci z Was, którzy śledzą mnie na Instagramie (jeśli jeszcze tego nie robisz zapraszam;) wiedzą, że przyszła pora na absolutny kit, którym jest i piszę to z bólem serca jest…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dior Bronze SPF50 

Nie mogę się doczekać kiedy w moje ręce trafi seria Dior Capture Totale C.E.L.L. Energy (już testowałam kilka sporych próbek) – więc to nie jest tak, że nie wierzę w pielęgnację marki.

Ale ten krem … nic tylko załamać ręce i move on.

Czy ma jakieś plusy? 

Przepiękny choć dość intensywny zapach neroli (dość długo się utrzymuje), ale naprawdę piękny i luksusowy i gdyby tylko tak pachniał balsam do ciała i dawał taki cudowny złocisty glow to byłoby super.

Bardzo ładne opakowanie – na zdjęciu ciężko uchwycić to, że przywodzi na myśl piękną złotą opaleniznę czy piaek na plaży mieniący się w słońcu – no cudo, ale na tym plusy się kończą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zbyt niska ochrona UVA, żeby położyć się z nim na otwartym słońcu.

Jest zbyt bogaty, ciężki i tłusty by użyć go jako dzienniaka w dniu bez makeup’u.

Absolutnie nie nadaje się jako rozświetlająca baza pod podkład – roluje się niemiłosiernie.

Wyobrażam sobie, że gdybym w tym roku miała okazję plażowac w tropikach i miała potrzebę na coś bogatego i odżywczego na twarzy po całym dniu w basenie czy na plaży i na dodatek podkreślajacego złota opaleniznę to może mógłby znaleźć jakieś zastosowanie. Z druiej strony w tropikach gdy nawet wieczorową porą poziom wilgotności jak i temperatury są nadal wysokie to bałabym się, że spłynie. No chyba, że planujemy wieczór przy drinkach w klimatyzowanym barze – ale po co byłby mi wtedy spf?!

Kosztowny błąd i zdecydowany kit tego zestawienia – szczerze odradzam!

AE3D389A-4E69-4307-BF2F-58F1C1F77528
1A023951-42CF-4753-B350-62BF679866B9

Dobrnęliśmy do końca, a ostatnim kremem, który chcę Wam przedstawić to polecony mi przez agiholDoctor Babor Protect Cellular SPF50 Protecting Balm 

Przeznaczony do każdego rodzaju skóry w tym wrażliwej i jest rekomendowany po wszelkich intensywnych zabiegach – głównie złuszczających. Zawarty w nim beta-glukan oraz wit.E koją i regenerują podrażnioną cerę.

Nie ma zapachu ani sztucznych barwników choć sam kolor ma lekko żółtawy odcień. 

Na codzień jest dla mnie ciut za bogaty chociaż ma bardzo lejącą formułę, całkiem dobrze się wchłania, ale pozostawia lekko tłustawy film i bardzo mi się po nim błyszczy cera więc jako samodzielny produkt zdecydowanie odpada. Nie byłam w stanie zmusić się do nałożenia na niego kolorówki więc niestety nie mogę Wam powiedzieć jak wypada w połączeniu.

W okresie letnim zdecydownie nie będzie to mój nr 1, ale w okresie zimowym istnieje spora szansa na powiew goracych uczuć między nami. 

Jesienią planuję zwyczajowo mikrodermabrazję i na ten sezon nastawiam się również na depilację laserową tak więc jest potencjał i moja skóra zapewne będzie mi za niego bardzo wdzięczna.

Każda z nas ma inną cerę i inne potrzeby więc to co odpowiada mnie nie musi odpowiadać Wam. To, że przeszkadza mi intensywny aromat kremu dla niktórych z Was nie będzie miał absolutnie żadnego znaczenia.

Chcę w ten sposób powiedzieć, że daję Wam tutaj opis kilku genialnych kosmetyków (i jednego bubla), a od Was zależy czy któryś z nich do Was i do waszej cery przemówi. 

Będzie mi jak zawsze bardzo miło dowiedzieć się o tym i być może o innych Waszych ulubieńcach w komentarzach lub w wiadomościach na Insta.

Ściskam mocno

Do nastepnego

Patrycja

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal