Makijaż,  Pielęgnacja

Mega zaskoczenie czyli podsumowanie 12-dniowego kalendarza adwentowego od Asos’a…

Dziś w ramach pielęgnacji #selfcaresunday chciałam Wam podsumować jeden z dwóch 12 dniowych kalendarzy adwentowych. 

Choć powinno się je otwierać tak naprawdę dopiero od 27.12 ja postanowiłam je otwierać równolegle z tymi 24/25 okienkowymi.

Zakończyłam już otwieranie ASOS 12-dniowego kalendarza adwentowego z produktami do twarzy i ciała i jest to jedno wielkie pozytywne zaskoczenie. Tym bardziej jednak jestem zła na to o czym pisałam Wam w poprzednim poście – tzn. na fakt, że jesteśmy przez markę traktowani jako kraj po macoszemu i nie było żadnej możliwości zakupu pełnowymiarowego kalendarza.

Jestem jednak nim na tyle zachwycona, że w przyszłym roku poproszę kogoś z Niemiec czy Wielkiej Brytanii o pomoc w zakupie na zagranicznej stronie.

A teraz przechodzimy do szczegółowego omówienia każdego okienka. Zanim jednak zacznę chcę Wam tylko jeszcze powiedzieć jak kalendarz wypadł pod względem finansowym. Dostałam go w prezencie od mojego przyjaciela, ale mam pozwolenie na sprawdzenie kwoty zakupu. Było to 159pln, a po zsumowaniu cen wszystkich produktów jego wartość jest równa 4!-krotności wydanej kwoty czyli 649pln – WOW!

Zanim przejdę do okienek jeszcze jedno ważne info – produktów nie testowałam jeszcze poza chyba 1 – traktujcie więc ten post tylko jako podsumowanie zawartości i oczekiwań 😉

W pierwszym pudełeczku znalazłam krem nawilżający The Ordinary Natural Moisturizing Factors + HA 30ml – 29pln

W sieci znalazłam jedynie pozytywne oceny. Jedna z najważniejszych informacji jaką uzyskałam od prawie każdego oceniającego to fakt, że jest to produkt bezzapachowy – dla mnie rewelacja. Jest również kremem bezolejowym , nie zapycha i ultra szybko się wchłania. Doskonale pasuje do każdego serum marki i pod makijaż. Od czasu do czasu w recenzjach pojawia się info o niezbyt wystarczającym nawilżaniu, ale radą na to jest używanie w zestawie serum nawilżającego.

Jestem go bardzo ciekawa.

Okienko nr 2 to Spectrum – Wonder Sponge.

Pierwsze wrażenie pozytywne – jest bardzo mięciutka tak jak lubię. Cena 39pln – niezbyt niska więc spodziewam się po niej dużo dobrego. Sama jestem wierną fanką gąbeczek od Jeffree Star x Morphe.

To produkt wegański, bez lateksu, a marka jest wpisana na listę firm przyjaznych zwierzętom PETA.

Sand and Sky Australian Pink Clay Mask – czyli maseczka do twarzy z różową australijską glinką. 

Cenę przeliczyłam z ml – ok 20pln

Doskonały produkt, gdy czujecie, że Wasza skóra potrzebuje natychmiastowego rozjaśnienia i pozbycia się takiej szarej „przykurzonej” warstwy. Nie używam jej zbyt często, ale miałam już 2 opakowania. Skóra nabiera jaśniejszego kolorytu, jest gładka i miła w dotyku. 

Cieszę się z tej próbki, a Wam polecam kupowanie tej maski w wersji travel size – ponieważ ma jeden minus – mianowicie lubi wysychać. Szkoda byłoby wyrzucić do kosza połowę opakowania tak jak ja za pierwszym razem, tym bardziej, że nie jest to produkt z gatunku tanich.

GlamGlow – Nawilżająca maseczka w płachcie zapewniająca efekt rozświetlenia skóry.

Miałam już kilka produktów marki i z każdego byłam zadowolona choć jeszcze żadnej maski w płachcie. Będzie idealnym uzupełnieniem mojej kolekcji – zbieram już recenzje do ich wielkiego testu.

Spodziewam się zatem po niej samych dobrych rzeczy tym bardziej, że jak na maskę w płachcie nie należy do najniższej półki cenowej – jej koszt to 49pln

Okienko nr 5 przynosi nam Makeup Revolution – The Mascara – pełnowymiarowy produkt za 49pln

Jest to kosmetyk, który nie zagrzeje u mnie miejsca z jednego dość prostego powodu. Nie szanuję do końca marek , które ordynarnie w mojej prywatnej ocenie ściągają design oraz produkty np palety od innych. Jeśli nie zwróciliście na to jeszcze uwagi polecam porównać równoważne produkty z marką Too Faced. 

I choć nie przepadam za pierwowzorem, który zwyczajnie do mnie nie przemawia, to uważam takie postępowanie za słabe.

Znam jednak sporo dziewczyn , które produkty marki cenią bardzo, ja zachwycałam się swego czasu ich korektorem – z tej półki cenowej nie ma lepszego!

This Works – Deep Sleep Pillow Spray – bardzo kręci mnie ta marka i kilka produktów od nich znalazło się również w innych moich kalendarzach, także super.

Sam spray do poduszki jako jedyny z produktów testowałam, sprawdziłam i cóż mogę powiedzieć – taka forma aromaterapii na mnie działa.

Będę od czasu do czasu z niej korzystać przy pojawiających się czasem problemach z zasypianiem i jest spora szansa na pełnowymiarowe opakowanie. Tu cena w przeliczeniu z ml wynosi ok 40pln.

NIP + FAB Glycolic Fix Scrub – pełnowymiarowa wersja peelingu dla cery trądzikowej – ok 70pln

Na razie mogę Wam napisać, że obłędnie pachnie grejpfrutowo.

To taki mikro-peeling 3 w 1, który zawiera 3% kwas glikolowy oraz kwas salicylowy. Ma regenerować i rozjaśniać delikatnie usuwając martwy naskórek.

Jestem bardzo ciekawa tego wegańskiego produktu, ale nie wiem czy nie nadmiernie wysuszy moją i tak relatywnie suchą cerę :/ 

Dr. PAWPAW Tinted Outrageous – balsam 25ml – 39pln

Kolorowy delikatny balsam do ust, policzków i powiek. Nadaje się do wszystkich rodzajów skóry. Nawilża i odżywia. Wyprodukowany w Wielkiej Brytanii. Ten bezzapachowy kosmetyk zawiera w sobie papaję, aloes i oliwę z oliwek.

Powiem Wam, że odrobinę przeraża mnie ten pomarańcz, a z drugiej strony bardzo mnie ciekawi.

Znacie go już? Byłabym wdzięczna za opis wrażeń 😉

Dr Jart+ Hydra Solution – kolejna maska w płachcie ok 27pln

Zawiera w sobie substancje zatrzymujące wodę i wilgoć w organizmie. W składzie oczywiście kwas hialuronowy, wyciąg z alg, Ksylitol oraz Aquaxyl – pochodzi z glukozy roślinnej.

Dużo dobrego słyszałam o marce choć to seria z ceramidami zbiera najwięcej pochwał. Jestem jej bardzo ciekawa – na bank będzie testowane.

Florence by Mills Tint N Tame – 79pln – to jedyny produkt z tego kalendarza na widok, którego mojej niespełna 12 letniej córce szybciej zabiło serce. Zatem kolejna marka stworzona przez celebrytkę/aktorkę. Mam do takich produktów mieszane uczucia i podchodzę do nich z rezerwą. Jednak muszę przyznać, że w odróżnieniu od kosmetyków Kylie tu recenzje są dość pozytywne.

Chwilowo mam inne kosmetyki do brwi. Jeszcze nie zdecydowałam czy pójdzie gdzieś dalej czy bliżej do łazienki młodej, ale nie odrzucam z założenia.

Pudełeczko z nr 11 przyniosło sztuczne rzęsy od jednej z najbardziej znanych marek ARDELL Whispies. 39pln

Fakt, że są w komplecie z klejem to ewidentnie dodatkowy plus, bo słyszałam, że nie wszystkie są tak sprzedawane. Ja sama takich nie używam – próbowałam raz i o jeden jak dla mnie za dużo, ale domyślam się, że będzie ktoś kto będzie z nich bardzo zadowolony.

12 i ostatnie okienko rozbiło bank. Samo jest warte więcej niż cały kalendarz, bo 169pln, a jest to NARS bronzer w odcieniu Laguna dający efekt rozmycia.

Nie trzeba chyba nikomu przedstawiać marki i na 100% ten produkt zostaje ze mną. Kolor wydaje się być idealny – ani za ciemny ani za jasny. Matowe wykończenie w przypadku bronzerów jest przeze mnie preferowane, a fakt, że daje efekt blurr jest tylko dodatkowym bonusem. 

Już nie mogę się doczekać kiedy skończy się to maseczkowe szaleństwo i będę mogła na spokojnie wrócić do delikatnego makijażu. Na te Święta pewnie też się przyda.

Jak dla mnie rewelacja i zakończenie kalendarza z przytupem.

Choć sam kalendarz nie był w najmniejszym stopniu świąteczny w swoim klimacie to w całości zapakowany był w platkikowe pudełeczko/koszyk, który pewnie kilku osobom przydałby się w łazience jako wkład do szuflady – całkiem sprytny patent.

Koszt kalendarza jak wiecie nie przekroczył 160pln i w porównaniu z resztą kalendarzy, które mam to mikro kwota choć jeśli pomnożymy go x2 wyjdzie mniej więcej kalendarz LookFantastic.

Jestem mega pozytywnie zaskoczona produktami i choć w połowie to próbki, to samo ostatnie okienko zwraca nam koszt zakupu.

Jestem bardzo zadowolona z faktu, że go dostałam, a już po Świętach podsumujemy sobie kalendarz Mankind z kosmetykami dla panów, który kupiłam mojemu mężowi – sztos nad sztosy – serio serio 😉

Życzę Wam cudownych i rodzinnych Świąt co pewnie dla wielu osób w obecnej sytuacji jest pewnym wyzwaniem. Ale cieszcie się z wolnego, z mam nadzieję dużej ilości prezentów i odrobiną oddechu, kiedy już objedzeni na maska będziecie oglądać Kevina samego w domu.

Ściskam świątecznie i do następnego

Patrycja 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

cww trust seal