Kérastase w 2 odsłonach czyli profesjonalna pielęgnacja włosów w dzień i w nocy (part 1)…
Wakacje się skończyły – przynajmniej dla tych, którzy tak jak ja mają dzieci w wieku szkolnym. Tym z Was, którzy mogą jeszcze rozkoszować się kąpielami słonecznymi lub tymi w basenie czy w hotelowym SPA bez jazgotu i tłumów mam do przekazania tylko jedno słowo – ZAZDRO 😉
Ja już wracam tu do Was i będzie mnie więcej, bo z wakacji poza opalenizną i wspomnieniami błogiego luzu przywiozłam stosy wszelkiego kosmetycznego dobra od perfum przez kremy po sera.
A dziś – dziś będzie o profesjonalnej pielęgnacji włosów od Kérastase.
Gdy zakończył się lockdown moje i pewnie nie tylko moje włosy wołały o przysłowiową pomstę do nieba. W międzyczasie brałam również leki, które spowodowały, że poza kilometrowym odrostem moje włosy były przerzedzone, połamane i przesuszone.
Reanimowałam je jak mogłam o czym pisałam przy okazji postu o kosmetykach od Anwen jak i tych znacznie droższych od Sisley Jednak to dopiero wizyta w Klinice Wdowiak (mój absolutnie ulubiony zakład fryzjerski i nie tylko) pozwoliła mi powoli choć systematycznie cieszyć się z faktu, że na głowie znów zaczynam mieć włosy a nie siano.
Oczywiście same wizyty u fryzjera choć są jednymi z większych przyjemności na jakie sobie pozwalam bez odpowiedniej pielęgnacji niczego na stałe nam nie dadzą. I tu całe na biało wchodzi właśnie Kérastase.
Pierwszym poleconym mi produktem na cito było Kérastase Nutritive 8h Magic Night Serum. W tej chwili jestem już na 2 butelce i mogę Wam powiedzieć, że jest to absolutna rewelacja, a ja nie wyobrażam sobie już pielęgnacji moich włosów bez niego.
W jego składzie znajdziecie:
- Wit.B5 – głęboko odżywia, pomaga utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia włosa, przyspiesza jego regenerację i opóźnia procesy starzenia
- Wit.E – chroni włosy przed czynnikami zewnętrznymi oraz nadaje im blask i miękkość
- Wyciąg z korzenia Irysa – uzupełnia utracone składniki odżywcze i tworzy na włosach barierę ochronną
To serum to prawdziwa petarda – serio serio już po pierwszym użyciu zauważyłam efekt i pisałam Wam o tym na moim profilu na Insta, a po skończonym pierwszym opakowaniu i zaczętym kolejnym wiem, że to autentycznie kosmetyk wszech czasów jeśli chodzi o pielęgnację włosów.
Nie dość, że odzyskały odpowiedni poziom nawilżenia i odżywienia to nie są ani przetłuszczone ani obciążone w najmniejszym stopniu. (Włosy myję średnio raz na 3-4 dni i codziennie wieczorem nakładam to serum.) Za zdecydowanie dodatkowy bonus uważam jego cudowny i „ciepły” zapach, który otula mnie przed snem i jest autentycznie uzależniający.
Po nałożeniu go wieczorem w łóżku pościel nie nosi absolutnie żadnych plam, a ja nie wstaję umyć dłoni, za to traktuję to serum jak bonusowe jedwabne serum do skóry dłoni – są po nim ultra gładkie, mięciutkie i oczywiście obłędnie pachnące.
Gdybym miała Wam polecić 1 produkt do włosów to zdecydowanie poleciłabym właśnie ten.
Kolejne polepszacze kryzysu włosowego z którymi bardzo się polubiłam to 3 kosmetyki z 7, które wchodzą w skład serii Kérastase Genesis.
Przekonałam się dzięki mojej przyjaciółce do metody OMO czyli
- O – odżywianie – nałóż na wilgotne włosy odżywkę optymalnie nawilżającą z aloesem, pantenolem czy gliceryną
- M – mycie – bez spłukiwania odżywki wmasuj szampon we włosy i spłucz razem z odżywką
- O – odżywianie – na minimum 5 minut nałóż na włosy odżywkę lub maskę o bogatszej konsystencji optymalnie z dużą zawartością eqmolientów czyli substancji natłuszczających (możesz też maskę włożyć pod czepek na 30-40min żeby zintensyfikować proces odżywiania i domykania łusek włosa) i dopiero spłucz
Tę metodę stosuję już 3 miesiąc i muszę Wam powiedzieć, że zmiana jest olbrzymia na korzyść.
Walcząc o poprawę kondycji mojego sianka ograniczyłam stylizowanie do minimum, ale przed nami coraz chłodniejsze miesiące więc i suszarka będzie w użyciu coraz częściej – jednak i tego się nie obawiam z 2 powodów – po pierwsze zostałam szczęśliwą posiadaczką prawdziwie magicznego urządzenia Dyson AirWrap o którym niedługo z radością Wam opowiem w kolejnym poście, a po drugie dlatego, że w opisywanej serii znajduje się Kérastase Genesis Dèfense Thermique – termiczne serum ochronne.
Cała seria przeznaczona jest dla kobiet borykających się z takimi problemami jak utrata gęstości czy nadmierne łamanie się i wypadanie włosów.
Ich formuła opiera się na 2 głównych składnikach:
- Komórkach macierzystych z szarotki alpejskiej, która silni nawilża włosy, zapobiega uszkadzaniu włókien i zmniejsza ich łamliwość
- Korzenia imbiru, który stymuluje mikrokrążenie, wzmacnia włosy od nasady i odżywia skórę głowy
Każdy z produktów ma swój specjalny składnik tak by w całości dać naszym włosom wszystkie potrzebne składniki do tego, żeby były piękniejsze, bardziej lśniące i zdrowe.
Kérastase Genesis Défense Thermique – serum termoochronne – to kosmetyk, który testowałam dopiero kilkukrotnie sama (tak jak pisałam stylizację ograniczyłam do minimum), ale przy każdej wizycie w salonie mam je aplikowane na włosy przed układaniem i to co mogę Wam powiedzieć to to, że włosy po suszeniu i układaniu nabierają blasku i nie są przetłuszczone ani obciążone. Jest mega wydajnym produktem – z mojej buteleczki nie ubyło prawie nic. Składnikiem dodatkowym w przypadku tego serum jest olej kokosowy, który dogłębnie nawilża włosy, zapobiega rozdwajaniu końcówek i nadaje włosom połysk.
Kérastase Genesis Bain Nutri-Fortifiant – szampon nawilżająco-rewitalizujący to autentycznie doskonały szampon. Cudownie się pieni, włosy są po nim dobrze oczyszczone, łatwo się rozczesują i nie sprawiają wrażenia siana nawet bez odżywki.
Jego super składnikiem jest gliceryna, która nawilża, uelastycznia włosy i chroni je przed działaniem czynników zewnętrznych. Razem z odżywką stanowią duet idealny. Dla tych, które potrzebują większego nawilżenia jest jeszcze wersja stricte nawilżająca tej kąpieli – troszkę mniej bogata.
W 2 części postu o kosmetykach do włosów tej marki będę pisała o innym szamponie i jak się okazuje nie wszystko złoto co się świeci – mam więc porównanie i wiem, że ten szampon to złoto właśnie. Z czystym sumieniem i włosami gorąco go polecam 😉
Jak na razie ostanim produktem z serii na mojej półce jest wzmacniająca odżywka Kérastase Genesis Fondant Renforçateur.
To jak włosy są po niej aż śliskie i gładkie to prawdziwe cudo. Zero problemów z rozczesywaniem, ilość włosów na szczotce wyraźnie zmalała, a ja nie wstaję z łóżka ze spuszonym ulem na głowie. Nawet przy deszczu czy silnym wietrze to co mam na głowie „wygląda”, a przecież dokładnie o to chodzi więc polecam. Myślałam jeszcze nad zakupem maski, ale wydaje się być, aż niepotrzebna, bo ta odżywka robi robotę.
Super składnikiem jest w niej olej słonecznikowy, który poza nawilżeniem nadaje włosom połysk i zabezpiecza je przed rozdwajaniem.
Wszystkie kosmetyki mają bardzo przyjemny delikatny aromat, który nie zatrzymuje się długo na włosach więc dla tych co lubią je nosić rozpuszczone na twarzy nie będzie męczący.
Jestem zachwycona tą serią i chcę Wam powiedzieć, że na oku mam jeszcze serum lub ampułki z Aminexilem 1,5%, który wzmacnia mieszki włosowe, przeciwdziała degradacji kolagenu i zapewnia odżywienie nawet w głębokich warstwach włosa – po tym jak spisują się pozostałe, nie mam powodu nie ufać zarówno jednej jak i drugiej opcji.
Co do wyboru konkretnego produktu zdam się tu na zalecenia Kliniki Wdowiak i choć nie jest to post sponsorowany, zapracowali na tę wzmiankę – klientów mają zresztą z całej Polski – moim zdaniem w pełni zasłużenie. Zaufałam im i już widać efekty tej współpracy nad stanem moich włosów. Uważam zresztą, że nazwa salonu jest jak najbardziej trafiona – stawiają diagnozę, „przepisują” leczenie, a mnie pozostaje zachwycać się efektami. Zresztą chyba każdy z nas szukał swojego ideału fryzjera, a ja swoją ekipę szczęśliwie znalazłam.
Dajcie mi proszę jak zawsze znać w komentarzach lub na moim Instagramie czy używaliście już tych kosmetyków, albo jakie są Wasze ideały do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów.
Do następnego
Patrycja
Jeden komentarz
Pingback: