Cytrusowa świeżość czyli damsko-męski duet w zieleni od Diora i Guerlain…
Ponieważ dwa poprzednie wpisy dotyczyły orientalnych i ciekawych nut postanowiłam przedstawić Wam coś z drugiego zapachowego bieguna.
Mężczyzna w tej parze pachnie wodą kolońską Dior Homme Cologne. Niech Was ten fakt nie zwiedzie – jej intensywność z powodzeniem można by porównać do wody perfumowanej. Poziom świeżości przynosi mi na myśl letnią bryzę na tarasie, gdy siedzimy sobie mrużąc oczy od słońca, popijając wodę z cytrusami i lodem.
Gdybym miała je opisać jednym słowem byłaby to zieleń, a reklamowe hasło „zielono mi” nabiera tu nowego wydźwięku.
Pewnie już zdążyliście zauważyć, że perfumy, które należą do ulubionych w naszym domu, zawierają w sobie piżmo i nie inaczej jest tym razem. Budowa tego zapachu jest tak prosta i minimalistyczna jak jego opakowanie, które nasuwa mi na myśl wcześniej już wspomnianą bryłę czy kostkę lodu, która powinna znaleźć się w opisie składu
- nuty głowy to kalabryjska bergamotka (taka mała ciekawostka – to jedyny owoc spośród cytrusów, który na swoich krzewach ma kolce)
- sercem niepodzielnie rządzi kwiat grejpfruta, choć zdecydowanie nie nazwałabym tej kompozycji gorzką
- w bazie znajdziemy najwyraźniej niezastąpione dla nas – białe piżmo
Nie zrozumcie mnie źle – nie jest to zapach mroźny w odbiorze, ta lodowa bryła jest jedynie doskonałym tłem dla tej kompozycji, ale jej nie dominuje. Tak jak pisałam wcześniej świeżość i zieleń cytrusów oraz grająca pierwsze skrzypce bergamotka to jego siła napędowa, która sprawia, że osoba nosząca ten koktajl na sobie, wydaje się nam bardzo energiczna.
Dla mnie zapach Diora w tej wersji charakteryzuje luksusowa elegancja, która nie potrzebuje wielu ozdobników w postaci długiej listy składników. Ta prostota stanowi o jego mistrzowskim wyrafinowaniu.
Będzie się doskonale sprawdzał zarówno w czasie biznesowego spotkania jak i w czasie wiosennego niedzielnego brunchu. Widzę go na mężczyźnie noszącym garnitur jak i na tym który szykuje się na casual friday.
Dior Homme Cologne jest kompozycją bardzo trwałą – spokojnie wytrzymuje 7-8 godzin. Mój mąż jest wielkim fanem wszelkich odmian cytrusów i pewnie gdyby to tylko od niego zależało używałby takich zapachów przez cały rok 🙂
Dla mnie są to rewelacyjne perfumy na miesiące wiosenne i letnie, choć od czasu do czasu i zimą lubię je poczuć na jego skórze jako przerywnik od tych wszystkich ciepłych „otulaczy”.
Wyboldowane części tego opisu są jak zawsze bezpośrednimi linkami do różnych sprawdzonych perfumerii. Występuje w 3 pojemnościach:
- 75ml
- 125ml
- 200ml (nie polecam – kupiłam kiedyś Aqua di Gio od Armaniego w takiej wielkiej butli. Choć był to jeden z mojej top 3 zapachów męskich, to było go zwyczajnie za dużo i za długo. Zresztą po jakimś czasie perfumy odrobinę się ulatniają i zmieniają swoje właściwości – dlatego jestem pewna, że już więcej moja druga połowa go nie kupi :/ )
Jeśli Wasz partner gustuje w tego typu kompozycjach myślę, że nie można z Dior Homme Cologne nie trafić 😉
Pora na damę w zieleni czyli Guerlain Aqua Allegoria Limon Verde.
Myślę, że większość z nas miała okazję przetestować albo miała jedną z kompozycji tej serii:
- Aqua Allegoria w notino.pl
- Aqua Allegoria w douglas.pl
- Aqua Allegoria w dolce.pl
- Aqua Allegoria w sephora.pl przy czym tu pojawiła się też opcja zakupu 10ml perfumetek (standardowo 125ml i 75ml). Finansowo nie wychodzi to rewelacyjnie w przeliczeniu na ml, ale daje możliwość dłuższego testowania, ewentualnie jest idealną opcją na wyjazd, kiedy każdy gram w walizce jest na wagę złota 😉
Moją pierwszą była Guerlain Aqua Allegoria Pera Granita. Seria powstała w 1999 roku – charakterystyczną cechą tej linii jest to to co udało się w wyżej opisanej męskiej kompozycji czyli uzyskanie świeżości wody kolońskiej i trwałości perfum. W całej linii składnikiem przewodnim jest : TADAM – kalabryjska bergamotka.
Wszystkie flakony w tej kolekcji ozdobione są złotą siateczką jako hołd dla słynnej butelki z ornamentem pszczół.
Będąc na jednym ze spotkań z marką Guerlain (czasem są organizowane w większych perfumeriach) miałam okazję usłyszeć kilka ciekawostek na temat samej marki i kilku produktów. Jedną z przekazanych nam wskazówek było przechowywanie właśnie wód toaletowych z tej serii w lodówce i skrapianie się nimi na rozgrzane ciało po wyjściu z prysznica – przetestowałam na sobie i muszę Wam powiedzieć, że rzeczywiście cały bukiet zawarty w tych kompozycjach lepiej rozwija się dzięki temu na skórze.
Wracając do tej konkretnej kompozycji, która swoją premierę miała w 2014 roku, nie mogę pominąć faktu, że dla mnie Guerlain Aqua Allegoria Limon Verde to zapach zdecydowanie na wiosenno-letnie miesiące.
Jest jednocześnie idealnym uzupełnieniem, ewentualnie odpowiednikiem męskiego zapachu, który Wam opisałam na początku. Choć oba mają w sobie bergamotkę to fakt, że tu pierwsze skrzypce gra limonka, a właściwie chyba nawet jej skórka powoduje, że jest to zapach znacznie bardziej wytrawny, momentami aż gorzki.
- Pierwsze nuty czyli głowa to właśnie owa limonka i choć zazwyczaj te pierwsze akordy najcześciej ustępują miejsca sercu i bazie, to tu zostaje ona z nami do samego końca.
- Nuty serca mają stanowić pewną równowagę dla goryczy limonkowej skórki. Odnajdziemy ją w mieszance zielonych nut (wśród nich niezastąpiona bergamotka), słodkości owoców tropikalnych, figi oraz ostatniego słodkiego akcentu – trzciny cukrowej.
- Bazą jest idealna, wręcz wymarzona do tego typu kompozycji fasola tonka.
Gdybym miała opisać je jednym słowem to byłaby to Capirinha – jeśli lubicie tego drinka w którym ostrość alkoholu podbijana jest przez ultra świeżą limonkę i gaszona słodyczą trzciny cukrowej, a następnie schłodzona kruszonym lodem to ten zapach przeniesie Was w mgnieniu oka na brazylijskie plaże.
Dajcie znać czy ta propozycja jest dla Was?
Mam nadzieję, że ta pachnąca świeżością odsłona była dla Was „chwilą oddechu” wśród zapachów, które do tej pory miałam okazję Wam opisać.
Jak zawsze będę wdzięczna za mail’e i komentarze 🙂 Nie zapominajcie zajrzeć na mój Instagram – tam możemy sobie porozmawiać w DM’ach albo komentarzach pod postami.
Ściskam mocno i lecę poszukać jakichś perełek na BLACK FRIDAY 😀
Do następnego
Patrycja