Eliksir młodości z głębin oceanu czyli ultra luksusowa pielęgnacja od La Mer…
Witam Was w Nowym 2020 Roku
W ostatnim poście o moich ulubieńcach z 2019 roku z działu pielęgnacji, wymieniłam kilka produktów La Mer. Pierwszy tegoroczny chciałabym w całości poświęcić marce.
HISTORIA
Jej historia zaczęła się pół dekady temu kiedy to fizyk dr Max Huber doznał poparzeń w wyniku wypadku w swoim laboratorium. Postanowił wtedy sięgnąć na dno oceanu i stamtąd uzyskać składniki potrzebne do regeneracji swojej skóry.
Przez 12 lat pracował nad formułą „bulionu” czyli esencji pozyskanej z fermentacji morskich wodorostów, alg i mikroelementów. Proces ten zajmuje ok 3-4 miesięcy, a dodatkową ciekawostką jest fakt, że do każdego kolejnego „wywaru” dodawanych jest kilka kropli z poprzedniego procesu fermentacji, tak aby zachowana była ciągłość od czasu pierwotnej wersji Miracle Broth™.
Osiągnąwszy sukces zaczął produkować kultowy już Krem de La Mer, a z czasem firma dorobiła się w swoim portfolio nie tylko kosmetyków typowo pielęgnujących, ale też kolorowych.
Cechą wspólną dla nich wszystkich jest właśnie Miracle Broth™.
KREMY
Ten kultowy kosmetyk był pierwszym produktem firmy jaki pojawił się u mnie. W okresie jesienno-zimowym jest idealny dla mojej skóry, ale w ciepłe miesiące kompletnie się u mnie nie sprawdza – roluje się na twarzy, mam uczucie zapychania – jednym słowem jest zbyt bogaty.
Szczęśliwie ktoś w firmie postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych, którzy zdecydowanie preferują znacznie bardziej „lejące” i nawilżające produkty. I tak oto mamy aż dwa kremy, których konsystencja zdecydowanie bardziej mi odpowiada:
- La Mer Moisturizing Cool Gel Cream, jest jednym z moich ulubieńców – daje mi poczucie głębokiego nawilżenia i odżywienia skóry, a jednocześnie jego aplikacja jest mega przyjemna w ciepłe dni – ma efekt delikatnego chłodzenia szczęśliwie bez zapachu mentolu. Cenowo porównywalny z pierwowzorem.
- La Mer Hydrating Illuminator to prawdziwa rewolucja w kwestii pielęgnacji. Nie bez powodu znalazł się wśród moich ulubieńców roku 2019 – po rozmowie z przedstawicielką marki mam szczerą nadzieję, że nie będzie to edycja limitowana tylko tak jak mnie zapewniała – wejdzie do stałej oferty.
W przeciwnym wypadku będzie mi naprawdę przykro. Nie tylko jest doskonały dla skóry zupełnie solo, ale też fantastycznie sprawdza się jako baza. Cena w porównaniu z innymi kremami marki jest znacznie bardziej przystępna. Bardziej szczegółowy opis znajdziecie tu.
OCZYSZCZANIE
Teraz kilka słów o jednym z produktów, którego już pewnie nie kupię.
La Mer The Cleansing Gel to jak sama nazwa wskazuje kosmetyk do mycia twarzy. 200ml to zdecydowanie zbyt duża ilość jak na moje potrzeby – autentycznie nie byłam w stanie wykończyć tej butelki jest tak wydajny. Dobrze się pieni i myje twarz, nie podrażnia i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Jednak kosztuje miliony monet, a po ponad roku towarzyszy mi uczucie, że nie jest już pierwszej świeżości przez to jak długo jest otwarty. Będąc sprawiedliwą – nie zauważyłam niczego niepokojącego tym bardziej, że na opakowaniu widnieje info o 24M przydatności od pierwszego użycia.
Ponieważ zwyczajnie żal mi go wyrzucać używam go do mycia np. szpatułek do nakładania maseczek.
W tej chwili jestem szczęśliwą posiadaczką Sensai Creamy Soap, które kupiłam w ramach jakiejś mega promocji w Douglas, a do porannego mycia twarzy często używam Peelingu różanego z mikrogranulkami od Ziaji.
TONIZOWANIE
O La Mer The Mist też było w ulubieńcach roku. To autentycznie rewelacyjny i rewolucyjny produkt w mojej pielęgnacji i szczerze nie jestem w stanie wystarczająco się go nachwalić. Jeśli tylko dysponujecie odpowiednimi środkami i chcecie mieć tonik/mgiełkę waszego życia to z tym produktem nie można nie trafić.
W swojej ofercie mają jeszcze 3 produkty tonizujące – ja miałam 2 z nich.
Ten, który nie znalazł się u mnie na półce to La Mer The Oil Absorbing Tonic. Powodem tego jest typ mojej cery – sucha/normalna – więc w żaden sposób nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie.
La Mer The Tonic jest produktem bardzo dobrym i gdyby nie fakt odkrycia ulubieńca 2019 roku pewnie kupowałabym 4 butelkę!
Całkowitym niewypałem był natomiast tonik/lotion La Mer Brightening Lotion Intense, fura kasy wyrzucona w błoto – tak jak pisałam w poprzednim poście – nie mogłam się wprost doczekać kiedy go skończę. Zachwycona regularnym tonikiem, kupiłam go od razu kiedy na mojej twarzy zaczęły pojawiać się przebarwienia. Efekt był zupełnie żaden, zapach tego lotionu był koszmarny, a twarz niejednokrotnie była po nim zaczerwieniona. Nie polecam.
PUDRY
O kultowym i jednym z najlepszych pudrów sypkich jaki kiedykolwiek miałam w swojej kolekcji jest La Mer The Powder – którego obszerne resume znajdziecie tu, tak jak i opis jego nieodzownego towarzysza czyli La Mer The Powder Brush – obaj w ulubieńcach 2019 roku – jak najbardziej zasłużenie.
Kolejnymi produktami z tej kategorii jest puder w kompakcie La Mer The Sheer Pressed Powder, ktory mam w kolorze Light.
Tak jak wersja sypka – jest ideałem, choć mam w swojej kolekcji kilka zamienników. Są one głównym powodem dla którego nie znalazł się w ulubieńcach roku – czasem potrzebuję od pudru czegoś innego np. więcej glow. Ten genialnie nadaje się do gruntowania korektora pod oczami więc jest ultra uniwersalny, nie ma praktycznie zapachu, a dołączony aplikator sprawdza się doskonale jak mało który tego typu gadżet dołączany do wszelkiego rodzaju palet czy podkładów. Szczerze polecam jeśli jeszcze nie znalazłyście swojego ulubieńca.
Następnym kompaktem jest limitowany bronzer z różem i rozświetlaczem z edycji 2018 – ze względów oczywistych nie mam tu czego linkować.
Jako róż i rozświetlacz zdecydowanie się nie sprawdził – za małe były ich powierzchnie w opakowaniu, a nabieranie różu pędzelkiem do oczu mija się z celem. Rozświetlacz nabierany na pędzel w połączeniu z bronzerem robił robotę. Sam bronzer generalnie też uważam za udany – nie powodował plam i ładnie się blendował.
Warto w okresie wiosennym zerknąć na zapowiedzi i wtedy podjąć decyzję, gdyż co roku pojawia się jego nowa odsłona, choć do tej pory w moim posiadaniu znalazł się tylko ten z 2018.
Na zdjęciu poniżej nie znajdziecie ich otwartych z bardzo prozaicznego powodu – są regularnie używane i wyglądają mało atrakcyjnie już po takim czasie. Jednocześnie jest to dobra rekomendacja dla nich – mam je od dawna, używam ich i nie potrzebuję kupować kolejnych – choć w przypadku bronzera jest szansa, że w tym sezonie skuszę się już na nowy – głównie przez wzgląd na higienę 🙂
Ostatnim już opisywanym produktem będzie balsam do ust La Mer Lip Balm – jest bardzo przyjemny dla ust o lekko słodko-miętowym smaku i aromacie. Dobrze nawilża, ale zamknięty w małym płaskim słoiczku jest dla mnie problematyczny w kwestii nakładania go na usta gdzieś na mieście. W zasadzie u mnie służy tylko do użytku domowego.
Zapewne więcej go nie kupię – jednak nie dlatego, że jest zły. Głównym powodem jest to, że nie jest wybitny patrząc na cenę, a kwestia aplikacji daje mu dodatkowe punkty ujemne. Za znacznie mniejsze pieniądze można znaleźć coś porównywalnie dobrego. Przy czym wspominać go będę raczej miło 😉
PODSUMOWANIE
Kosmetyki La Mer to było coś do czego dążyłam od momentu kiedy zaczęłam się bardziej interesować kwestiami pielęgnacji. Klasyczny krem traktowałam jak nie przymierzając Świętego Graala.
Z czasem poznałam inne luksusowe marki pielęgnacyjne jak równie mocno uwielbiany przeze mnie Sisley.
Jak wiecie z tego bloga i postu – nie wszystko co firmowe i drogie oznacza dobre. Jednak wśród kosmetyków La Mer znajduję bardzo wielu moich ulubieńców, a wszechobecny Miracle Broth™ jest zdecydowanie składnikiem doskonale wpływającym na moją skórę. Po zajmowanej przez niego pozycji w świecie beauty widać, że nie tylko na moją – jest w ścisłej czołówce firm produkujących luksusową i ekskluzywną pielęgnację.
Jeśli tylko macie taką możliwość zachęcam choćby do wzięcia próbek i przekonania się o tym na własnej skórze. Słynny krem można czasem dostać w pojemności 15ml, a to już znacznie mniejsze obciążenie dla portfela.
Dajcie znać czy mieliście już okazję używać, któregoś z wymienionych kosmetyków i czy zgadzacie się z moją opinią – jak zawsze jest to dla mnie niezwykle istotne.
Do następnego.
Patrycja